Partyjniactwo w samorządach to choroba - przekonywał w środę w "Rozmowach pod krawatem" działacz stowarzyszenia Bezpartyjni Jerzy Karwelis.
Bezpartyjni tłumaczą, że teraz te lokalne parlamenty zamiast pracować na rzecz mieszkańców, zamieniają się w "mały sejm". Zwróciliśmy uwagę, że w Bezpartyjnych działa wielu byłych partyjnych działaczy - Karwelis odpowiadał.
- Jestem z Wrocławia. Żyjemy nad Odrą. Odra ma dwa znaczenia. To jest rzeka, ale też i choroba. Gdy człowiek zachoruje na nią raz, to nabiera odporności. Jest taki genetyczny przypadek, który wynosi ok. 0,2 proc. ludzi, którzy nie nabywają takiej odporności po zachorowaniu. My przyjmujemy do siebie tych ludzi, którzy kiedyś zachorowali na Odrę i nabyli tę odporność, a jesteśmy atakowani przez promilową mniejszość, która zachorowała, chce chorować i roznosi tę chorobę - tłumaczył Karwelis.
Według działacza Bezpartyjnych, jest wiele przykładów, gdy bardziej się liczy interes partii niż mieszkańców.
Dodaj komentarz 2 komentarze
Porównanie do odry jest żywcem wyciągnięte z jakiegoś kursu socjotechniki, więc przykład nietrafiony, bo brzmi jak dorabianie ideologii do zwykłej chęci objęcia władzy.
Nie wspominając o tym, że gość audycji obraził liczną rzeszę wyborców, twierdząc, że bezmyślnie stawiają krzyżyk przy pierwszym kandydacie partii politycznej.
Ktoś, kto choć raz zanurzył się w rzece zwanej polityką i związał z konkretnym ugrupowaniem politycznym, już nigdy nie będzie bezpartyjny i do końca życia będzie postrzegany przez ten pryzmat.
"Bezpartyjni" - ogólnopolska partia samorządowców (prezydentów, wójtów, radnych itp.) związanych, współpracujących lub sympatyzujących z lokalnymi funkcjonariuszami PiS.
Ich program można wyrazić krótko: utrzymać stołek. Resztę się doPiSze.
Spolegliwi wobec władzy (wiadomo - pokorne ciele.... itd. ;))
Taki współczesny BBWR.
Podejrzewam, że jest to PiS-owska odpowiedź na KOD.
Taka wymyślona przez prezesa (lub spindoktora Bielana) "bezpartyjna" alternatywa dla ślepych, głuchych i POszkodowanych na u