Rosja wycofała z zaanektowanego Krymu kolejne dwa okręty. To efekt ukraińskich ataków na rosyjskie bazy, zlokalizowane na półwyspie.
Zdaniem niezależnych analityków, moskiewski reżim boi się, że straci zbyt wiele jednostek, a tym samym kontrolę w obszarze od Cieśniny Kerczeńskiej do wód terytorialnych Ukrainy.
Część niezależnych analityków zwraca uwagę, że Moskwa ogranicza swoje siły morskie w rejonie okupowanego Krymu, obawiając się ich zniszczenia. Jednocześnie rosyjski opozycjonista Giennadij Gudkow tłumaczy, że traktując Rosję jako globalne zagrożenie, a nie tylko lokalnego agresora, należy mieć na uwadze, iż Flota Czarnomorska nie ma dla Moskwy strategicznego znaczenia.
"Główny potencjał rosyjskie floty to atomowe okręty podwodne i jednostki rakietowe, a te pływają głównie na wodach północnych i na Pacyfiku" - dodaje Giennadij Gudkow. Jednak z ukraińskiego punktu widzenia im słabsza rosyjska flota na Morzu Czarnym, tym większe szanse na odblokowanie portów i ograniczenie uderzeń rakietowych agresora w czarnomorskie miasta.
Część niezależnych analityków zwraca uwagę, że Moskwa ogranicza swoje siły morskie w rejonie okupowanego Krymu, obawiając się ich zniszczenia. Jednocześnie rosyjski opozycjonista Giennadij Gudkow tłumaczy, że traktując Rosję jako globalne zagrożenie, a nie tylko lokalnego agresora, należy mieć na uwadze, iż Flota Czarnomorska nie ma dla Moskwy strategicznego znaczenia.
"Główny potencjał rosyjskie floty to atomowe okręty podwodne i jednostki rakietowe, a te pływają głównie na wodach północnych i na Pacyfiku" - dodaje Giennadij Gudkow. Jednak z ukraińskiego punktu widzenia im słabsza rosyjska flota na Morzu Czarnym, tym większe szanse na odblokowanie portów i ograniczenie uderzeń rakietowych agresora w czarnomorskie miasta.