Na przedmieściach Moskwy płonie kompleks sal koncertowych Crocus City Hall. W budynku doszło do zamachu terrorystycznego. Według różnych źródeł zginęło co najmniej 40 osób, a ponad 140 jest rannych. Nie są to ostateczne dane, ponieważ wewnątrz budynku wciąż znajdują się ludzie.
Aleksandr Czerkasow z Memoriału ostrzegł, że Rosję może ogarnąć fala zamachów tak, jak to miało miejsce w 1999 roku przed wybuchem wojny w Czeczenii. Część analityków i polityków rosyjskiej opozycji oskarżyła o zorganizowanie zamachów Władimira Putina, któremu potrzebny był pretekst do wysłania wojsk do Czeczenii.
- Wtedy Siergiej Kowalow wiosną 1995 roku ostrzegał, że odmowa prowadzenia negocjacji pokojowych i styl działania rosyjskich wojsk w Czeczenii mogą doprowadzić do zamachów na terytorium Rosji. Niestety on miał rację. Także w trakcie drugiej wojny czeczeńskiej wojna przyszła do Rosji i do Moskwy. I teraz gdy wszyscy oglądają telewizję, mamy powód, żeby zastanowić się nad tym, co się dzieje - stwierdził w rozmowie z telewizją "Deszcz" Aleksandr Czerkasow.
Na analogię między wydarzeniami z przełomu XX i XXI wieku, a tym, co obecnie dzieje się w Rosji i Moskwie, zwraca uwagę większość niezależnych komentatorów. Niektórzy są zdania, że Władimir Putin będzie chciał wykorzystać zamach w Crocus City Hall do ogłoszenia mobilizacji.
Atak pod Moskwą jest prowokacją reżimu Putina. Tak strzelaninę w Krasnogorsku komentuje ukraiński wywiad wojskowy. Rzecznik ukraińskiego wywiadu Andrij Jusow w komentarzu dla portalu Ukraińska Prawda zaznaczył, że atak jest świadomą prowokacją służb specjalnych Putina. Jak dodał, o możliwości takiej prowokacji uprzedzała wspólnota międzynarodowa. "Kremlowski tyran właśnie od aktów terroru rozpoczął swoją karierę i takimi właśnie zbrodniami wymierzonymi w swoich obywateli tę karierę pragnie zakończyć" - oświadczył Jusow. Kilkanaście dni temu resorty dyplomacji USA i Wielkiej Brytanii przestrzegały o możliwych aktach terroru w Rosji.