Na miejscu katastrofy kolejowej pod Szczekocinami udało się odnaleźć rejestratory lokomotyw czyli urządzenia, które działaniem przypominają lotnicze czarny skrzynki - informuje TVP Info.
Jak udało się ustalić, dyżurni ruchu nie byli pod wpływem alkoholu.
Maszyniści obu lokomotyw żyją. Jeden z nich trafił do szpitala, a drugiemu prawie nic się nie stało. Śledczy z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie chcą jak najszybciej ich przesłuchać.
Do katastrofy doszło w sobotę tuż przed godz. 21 w Szczekocinach na Śląsku. Pociągi relacji Przemyśl-Warszawa i Warszawa Wschodnia-Kraków zderzyły się czołowo na jednym torze. Zginęło co najmniej 16 osób, a 58 zostało rannych. W obydwu pociągach jechać mogło ok. 350 osób. W akcji ratowniczej brały udział wszystkie służby ratownicze z województwa śląskiego i okolicznych. W miejscu katastrofy pracowało 450 strażaków oraz 100 policjantów.
Na miejscu katastrofy, prezydent Bronisław Komorowski zapowiedział, że po zakończeniu akcji ratunkowej ogłosi trzydniową żałobę narodową.