Coraz więcej kłusowników w regionie, a strażników jak na lekarstwo - skarży się wojewódzki komendant Straży Rybackiej.
Od stycznia do listopada mundurowi wyłowili prawie 160 nielegalnych sieci. To o 30 więcej niż w ubiegłym roku - tymczasem strażników jest wciąż czternastu.
Jak mówią strażnicy, po pierwsze dlatego, że to niebezpieczna praca. - Większość to zorganizowane grupy, które się w tym specjalizują. Niejednokrotnie była sytuacja, że wychodził z wody płetwonurek z kuszą i idąc trzymał ją mierząc prosto we mnie - mówią strażnicy.
Kłusownik poddał się dopiero, kiedy zobaczył broń strażnika. Mundurowym w patrolach pomagają jeszcze społecznicy, czasem też policja ale, jak mówi komendant Straży Rybackiej Artur Przybylski, to nie wystarczy.
- Problem kłusownictwa nasila się w naszym regionie szczególnie w okresie świątecznym. Robimy wszystko, żeby ten proceder ukrócić, natomiast liczba strażników i środki są znikome - podkreśla Przybylski.
W całym regionie jest około 540 społecznych strażników. Na patrole wyjeżdża zaledwie kilku, bo to służba dobrowolna. Większość obowiązków spada na czternastu strażników państwowych. Dla porównania, w sąsiedniej Wielkopolsce strażników jest 60.
Za kłusownictwo grozi kara tysiąca złotych grzywny i pozbawienia wolności na dwa lata.
Jak mówią strażnicy, po pierwsze dlatego, że to niebezpieczna praca. - Większość to zorganizowane grupy, które się w tym specjalizują. Niejednokrotnie była sytuacja, że wychodził z wody płetwonurek z kuszą i idąc trzymał ją mierząc prosto we mnie - mówią strażnicy.
Kłusownik poddał się dopiero, kiedy zobaczył broń strażnika. Mundurowym w patrolach pomagają jeszcze społecznicy, czasem też policja ale, jak mówi komendant Straży Rybackiej Artur Przybylski, to nie wystarczy.
- Problem kłusownictwa nasila się w naszym regionie szczególnie w okresie świątecznym. Robimy wszystko, żeby ten proceder ukrócić, natomiast liczba strażników i środki są znikome - podkreśla Przybylski.
W całym regionie jest około 540 społecznych strażników. Na patrole wyjeżdża zaledwie kilku, bo to służba dobrowolna. Większość obowiązków spada na czternastu strażników państwowych. Dla porównania, w sąsiedniej Wielkopolsce strażników jest 60.
Za kłusownictwo grozi kara tysiąca złotych grzywny i pozbawienia wolności na dwa lata.
Dodaj komentarz 2 komentarze
Kłusownictwo na rybach jest jednym z niewielu pozostałych atawizmów po czasach minionych.
Wojny już nie ma , komuny też . A rybkę zawsze złowić można.
Nie ważne czy w okresie ochronnym , czy na zimowisku, czy poniżej wymiaru , czy powyżej limitu dziennego , czy na niedozwoloną metodę itd. …
To jest polowanie. Kto więcej złupi ten lepszy.
Większość wędkarzy niestety tak się zachowuje nad wodą.
Taka niestety jest prawda.
Ale nie tylko wędkarzy.
Można się zastanowić … jeśli stowarzyszenie wędkarskie jedyne tak naprawdę w Polsce biorąc pod uwagę skalę czyli Polski Związek Wędkarski zatrudnia załogi rybackie na swoich wodach to czy nie świadczy to o patologii w sposobie myślenia ?
Jaki to ma związek z kłusownictwem ?
Taki ,że KAŻDY rybak pozyskuje większość ryb niezgodnie z prawem.
Przykłady można mnożyć.
Artykuł traktuje o sieciach kłusowników… Na początek należy się zając legalnymi rybakami.
Dopóki Państwowa Straż Rybacka nie zostanie potraktowana przez rządzących jak każda inna służba mundurowa nie doczekamy się porządku .
Szkoda ryb …
Taką kase zdzierają z wędkarzy i nie mają na strażników ?