Wygląda na to, że przygotowaliśmy na tę Wielkanoc za dużo jedzenia, bo drzwi szczecińskiej Jadłodzielni nie zamykają się od rana. Co chwilę ktoś przynosi jedzenie lub po nie przychodzi.
- Wzięłam słodkie. Dziś jabłecznik z galaretką i bitą śmietaną, kawałek makowca, sernika i już. Przyjdzie ktoś inny i też musi dostać. - Bardzo fajna sprawa. Utrzymuję się z opieki, mam 319 złotych, więc co to jest. - Ani zasiłku ani nic. Puszki i butelki. W nocy o 2 wychodzę i zbieram. 5 zł, to jest cały budżet dzienny. Przez święta nic nie było. - Jakoś człowiek musi sobie radzić - mówią potrzebujący.
- Mamy co dawać jeść, co dzielić i jesteśmy szczęśliwi. - mówi Mirosława Woźnik z Jadłodzielni.
- Przyniosłam schab w galarecie, więc powinno smakować, jajeczka, masa makowa i słodycze. To co udało się zgromadzić, jestem całym sercem za tym. Szkoda żeby się żywność marnowała. Trzeba wykorzystać nadmiar. Można komuś pomóc. Jeżeli ktoś jest w potrzebie, to czemu nie - mówi szczecinianka.
Ciągle można przynosić żywność - apelują wolontariusze. Jadłodzielnia jest czynna do godziny 18. W Szczecinie działają dwa punkty - przy ulicy Żółkiewskiego 4 i w pawilonie na ryneczku Kilińskiego.