Osiemdziesiąt krów to bohaterki dokumentów znalezionych w podszczecińskim Stolcu. Chodzi o dzierżawę stada należącego do członka rodu von Raminów, a dokumenty pochodzą z końca XVIII i początku XIX wieku.
Do szczecińskiego Archiwum Państwowego przekazała je Lucja Staszak.
- 15 lat temu robotnicy znaleźli je na strychu jej domu, ale uważali, że to nic takiego i rzucili je na ziemię - wspomina. - Jakieś pismo. Nie nasze, nie nasze, niepolskie. Nie rozumiałam tego. Schowałam to tak sobie leżało. Ja nie wiedziałam, gdzie to pchnąć, co z tym zrobić.
Przez lata dokumenty były zabezpieczone w domu pani Lucji. Do oddania ich do archiwum namówiła ją sąsiadka. Trafiły w ręce Andrzeja Sadowskiego. - To była konserwacja już ratunkowa, bo ten obiekt niestety już był w takim stanie, że ostatni moment. Uratowałem 100 procent z tego, co do mnie dotarło. Około 20 kart jest w stanie zachowania dość dobrym. Trzy karty były w stanie daleko posuniętego destruktu - mówi Sadowski.
Dokumenty są kolejną kartą z historii wsi Stolec. Mogą pozwolić na rozpoznanie stosunków między dworem a chłopami w tamtejszym majątku.
Edycja tekstu: Piotr Kołodziejski
- 15 lat temu robotnicy znaleźli je na strychu jej domu, ale uważali, że to nic takiego i rzucili je na ziemię - wspomina. - Jakieś pismo. Nie nasze, nie nasze, niepolskie. Nie rozumiałam tego. Schowałam to tak sobie leżało. Ja nie wiedziałam, gdzie to pchnąć, co z tym zrobić.
Przez lata dokumenty były zabezpieczone w domu pani Lucji. Do oddania ich do archiwum namówiła ją sąsiadka. Trafiły w ręce Andrzeja Sadowskiego. - To była konserwacja już ratunkowa, bo ten obiekt niestety już był w takim stanie, że ostatni moment. Uratowałem 100 procent z tego, co do mnie dotarło. Około 20 kart jest w stanie zachowania dość dobrym. Trzy karty były w stanie daleko posuniętego destruktu - mówi Sadowski.
Dokumenty są kolejną kartą z historii wsi Stolec. Mogą pozwolić na rozpoznanie stosunków między dworem a chłopami w tamtejszym majątku.
Edycja tekstu: Piotr Kołodziejski
- 15 lat temu robotnicy znaleźli je na strychu jej domu, ale uważali, że to nic takiego i rzucili je na ziemię - wspomina Lucja Staszak.