"Będzie postępowanie dyscyplinarne" - takie słowa miał usłyszeć jeden z policjantów. Funkcjonariusz zachodniopomorskiej policji Marcin Tomczak utrzymuje, że szef chciał ukarać go za nadgorliwość.
Mundurowy interweniował w sprawie źle zaparkowanego samochodu komendanta. Był wtedy na zwolnieniu lekarskim.
Kierowca policyjnego auta zatrzymał pojazd w miejscu, gdzie nie wolno parkować - relacjonuje Tomczak. - Dosłownie na skrzyżowaniu przed komendą, ograniczając kierowcom wyjeżdżającym ze Starzyńskiego widoczność. Również nie zastosował się do znaku poziomego, oznaczającego strefę wyłączoną z ruchu.
Tomczak wezwał na miejsce patrol drogowy. Tymczasem przy samochodzie pojawił się zastępca komendanta wojewódzkiego policji. - Pan Fabisiak powiedział do kierowcy: "czuj się pouczony". Mnie chwycił za rękę i zaczął odciągać na bok, żeby kierowca wjechał na chodnik. Zagroził mi postępowaniem dyscyplinarnym, że nie popuści mi tego - opowiada Tomczak.
Rzecznik komendanta Przemysław Kimon zaprzecza, by z ust przełożonego padły groźby. - Zastępca komendanta zauważył sytuację, ocenił, że jego kierowca popełnił wykroczenie. Zdecydował, że za tego rodzaju wykroczenie pouczy kierowcę, na tym zakończył interwencję - wyjaśnia.
Przemysław Kimon dodaje, że sytuacja nie stwarzała zagrożenia w ruchu drogowym.
Tomczak zawiadomił o sprawie Komendę Główną. Funkcjonariusz od dawna jest skonfliktowany z przełożonymi. 4 lata temu został wyrzucony z policji. Potem Wojewódzki Sąd Administracyjny przywrócił go do pracy. Do dziś między Tomczakiem a policją toczy się kilka procesów.
Kierowca policyjnego auta zatrzymał pojazd w miejscu, gdzie nie wolno parkować - relacjonuje Tomczak. - Dosłownie na skrzyżowaniu przed komendą, ograniczając kierowcom wyjeżdżającym ze Starzyńskiego widoczność. Również nie zastosował się do znaku poziomego, oznaczającego strefę wyłączoną z ruchu.
Tomczak wezwał na miejsce patrol drogowy. Tymczasem przy samochodzie pojawił się zastępca komendanta wojewódzkiego policji. - Pan Fabisiak powiedział do kierowcy: "czuj się pouczony". Mnie chwycił za rękę i zaczął odciągać na bok, żeby kierowca wjechał na chodnik. Zagroził mi postępowaniem dyscyplinarnym, że nie popuści mi tego - opowiada Tomczak.
Rzecznik komendanta Przemysław Kimon zaprzecza, by z ust przełożonego padły groźby. - Zastępca komendanta zauważył sytuację, ocenił, że jego kierowca popełnił wykroczenie. Zdecydował, że za tego rodzaju wykroczenie pouczy kierowcę, na tym zakończył interwencję - wyjaśnia.
Przemysław Kimon dodaje, że sytuacja nie stwarzała zagrożenia w ruchu drogowym.
Tomczak zawiadomił o sprawie Komendę Główną. Funkcjonariusz od dawna jest skonfliktowany z przełożonymi. 4 lata temu został wyrzucony z policji. Potem Wojewódzki Sąd Administracyjny przywrócił go do pracy. Do dziś między Tomczakiem a policją toczy się kilka procesów.