Po wyborach parlamentarnych we Francji tamtejsze media są jednoznaczne - Emmanuel Macron ma teraz większość i wszystkie atuty w ręku, by móc realizować swoje pomysły na zreformowanie Francji.
Ta sama gazeta przypomina, że obok ludzi prezydenta w ławach Zgromadzenia Narodowego zasiądą także: lider skrajnej lewicy Jean-Luc Melencheon, były premier Manuel Valls i szefowa skrajnej prawicy Marine Le Pen, a wśród pokonanych jest wielu byłych znaczących polityków rządzących przez ostatnie pięć lat. Zarówno socjalistów, jak i jedna z głównych postaci wśród Republikanów Nathalie Kosciusko-Morizet oraz wiceszef Frontu Narodowego Florian Philippot.
"Le Parisien" pisze o historycznym głosowaniu. Partia Macrona nie musi oglądać się na koalicjantów, ale ma przecież u boku sojuszników z kampanii przedwyborczej - centrystów.
Gazety ubolewają, że tak mało Francuzów poszło do urn. "La Croix" uważa, że przyczyną absencji była nie tylko piękna pogoda i upały, ale i fakt, iż wybory powszechne cieszą się mniejszym powodzeniem niż prezydenckie. W "Le Mondzie" rzecznik rządu też odniósł się do frekwencji stwierdzając, że tak wysoka absencja, sięgająca ponad 57 procent, to porażka wszystkich.