Kilkuset muzułmanów z całej Katalonii wyszło w poniedziałek wieczorem na ulice Barcelony. W ten sposób chcieli potępić terroryzm i zaprotestować przeciwko łączeniu islamu z aktami ekstremizmu. Do manifestacji doszło na deptaku La Rambla, w tym samym miejscu w którym pięć dni wcześniej marokański napastnik zabił furgonetką 13 osób.
- Jestem tu, bo źle się czuję z tym, co się stało, że zabito tak wiele ludzi i że zginęły dzieci. Islam to nie jest zabijanie, ale promowanie pokoju. Nasze pozdrowienie to “salam alejkum” czyli “pokój z wami”. A “salam” to po arabsku pokój - mówiła Mokhtaria, która przyjechała na manifestację z dwójką dzieci.
- Jestem muzułmaninem: Marokańczykiem, Katalończykiem i Hiszpanem. Mieszkam tutaj 27 lat. To, co tutaj się wydarzyło nie oznacza, że taki jest islam, bo islam oznacza pokój, miłość, szacunek i wspólne życie w pokoju - dodawał Rashid. - Media w Europie źle nas przedstawiają. Kiedy taki człowiek wjedzie na Ramblę, mówią, że to islamista. Nie, to nie jest islamista, ale terrorysta - przekonywał.
W czasie demonstracji odczytano też manifest wyznawców islamu. Apelowano w nim do lokalnych i centralnych władz, by wspólnie zastanowić się, w jaki sposób można walczyć z problemem radykalizmu.
Wraz z muzułmanami przez Ramblę szło też wielu Hiszpanów, którzy nie są wyznawcami islamu. Mieszkańcy Barcelony podkreślali, że nie można łączyć islamu z aktami terroru. Do podobnych demonstracji muzułmanów doszło też w Granadzie, Tarragonie i Ripoll.
Wszystko działo się w czasie, gdy policja potwierdzała, że zabiła 22-letniego Junesa Abujakuba, ostatniego z terrorystów odpowiedzianych za czwartkowe zamachy, który pozostawał na wolności. W sumie w podwójnym zamachu w Barcelonie i w Cambrils zginęło 15 osób.
W liczącej 7 milionów osób Katalonii mieszka pół miliona muzułmanów. Spośród prawie 300 meczetów w Hiszpanii, około 100 znajduje się właśnie w Katalonii.