Unia Europejska powinna krytykować Polskę za ostatnie reformy, ale musi znaleźć język, który nie zniechęcałby obywateli do Wspólnoty - to główna teza piątkowego komentarza redakcyjnego w "Guardianie" poświęconego Polsce i przyszłości UE po Brexicie. Dziennik wyraża przekonanie, że coraz realniejsza jest Unia dwóch prędkości.
Dziennik przekonuje, że wielu europejskich liderów miało nadzieję, iż w Warszawie premier Theresa May zasygnalizuje, "że Polska przekroczyła granicę". Tymczasem szefowa brytyjskiego rządu ograniczyła się do stwierdzenia, że kwestie konstytucyjne to przede wszystkim sprawa wewnętrzna naszego kraju.
Jednocześnie "Guardian" wyrokuje, że państwa byłego bloku wschodniego mogą mówić o podwójnych standardach. Według dziennika, przykłady to Włochy ery Silvio Berlusconiego i dzisiejsza Austria. Włochy naruszały, zdaniem dziennika, pluralizm medialny, a w Wiedniu współrządzi dziś skrajna prawica. Gazeta podkreśla, że w żadnym z tych przypadków nie ma mowy o zdecydowanej reakcji Wspólnoty.
"Guardian" wyraża opinię, że po Brexicie, gdy Polska stanie się największym krajem spoza strefy euro, coraz realniejsza będzie Unia dwóch prędkości ze ścisłym centrum w krajach posługujących się wspólną walutą. Komentarz kończy się konkluzją: "Antydemokratyczny zwrot polskiego rządu zasługuje na krytykę. Dylematem dla Brukseli pozostaje, jak utrzymać wartości, na których Unia została zbudowana, tak by nie budzić wobec niej niechęci i tym samym jeszcze bardziej owych wartości nie podkopać" - ocenia "Guardian".