Umowa brexitowa po raz trzeci odrzucona w parlamencie brytyjskim, co oznacza, że data wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii została przesunięta na 12 kwietnia.
Wielka Brytania ma dwie możliwości - albo zdecyduje się na brexit bez porozumienia, albo poprosi o kolejne przesunięcie daty wyjścia z Unii.
Wprawdzie Komisja Europejska oceniła, że bezumowny brexit jest teraz coraz bardziej prawdopodobny, ale w Brukseli mówi się o możliwym innym rozwiązaniu i o ofercie ambitnych relacji handlowych z Londynem.
Główny, unijny negocjator powiedział w piątek, że Wielka Brytania musiałaby zmienić podejście do rozmów z 27. i zrezygnować z czerwonych linii. - Na przykład jesteśmy otwarci na stałą unię celną, jeśli Wielka Brytania zdecyduje się na taki wariant - powiedział Michel Barnier.
To rozwiązywałoby problem kontroli na irlandzkiej granicy po brexicie, choć uniemożliwiłoby Wielkiej Brytanii prowadzenie własnej polityki handlowej. Takie zmiany mogłyby być zaakceptowane przez 27. bardzo szybko i termin brexitu wystarczyłoby przesunąć tylko o kilka miesięcy.
Ale w Brukseli jest też spora grupa tych, którzy mają nadzieję, że Londyn poprosi o znaczne opóźnienie do końca roku, a może i dłużej. A wtedy otwarta byłaby droga do drugiego referendum.
Decyzję w sprawie przedłużenie jednomyślnie będą musieli podjąć europejscy liderzy na unijnym szczycie 10 kwietnia. Oczekiwanie w jest takie, że Wielka Brytania odpowiednio wcześnie poinformuje o swoich planach, by 27. miała czas na analizę sytuacji.
Do tej pory, kraje członkowskie uzgadniały decyzje dotyczące brexitu jednomyślnie, choć różnice zdań istniały. Uwidoczniły się one na szczycie w ubiegłym tygodniu. Polska i Niemcy na przykład podkreślały, że konieczne jest otwarcie na postulaty Londynu.
Francja z kolei uważała, że wystarczająco dużo czasu zabrały negocjacje brexitowe i nie należy zgadzać się na znaczne ich przedłużenie, potwierdzając niejako tezę, że wypchnięcie Wielkiej Brytanii byłoby na rękę władzom w Paryżu.