Od poniedziałku pracami we Wspólnocie będzie kierować Finlandia. Dyplomaci, z którymi rozmawiała brukselska korespondentka Polskiego Radia dobrze ocenili rumuńską prezydencję.
Dla Polski ważne było dokończenie prac nad nowelizacją dyrektywy gazowej, która ma utrudnić powstanie Nord Stream 2.
Austria i Bułgaria, które w ubiegłym roku sprawowały przewodnictwo, skutecznie blokowały prace nad zmianami w dyrektywie. Nowelizacja przepisów była możliwa, bo został złagodzony pierwotny projekt Komisji Europejskiej i unijne kraje (od głosu wstrzymała się Bułgaria) zaakceptowały francusko-niemiecką propozycję.
Przeciwnicy Nord Stream 2 mówią, że to i tak najlepsze i jedyne realistyczne uzgodnienia dla których była zgoda w Unii Europejskiej. W konkretnym przypadku Nord Stream 2 stosowanie dyrektywy zostało ograniczone tylko do wód terytorialnych Niemiec.
Natomiast regulacje dotyczące pozostałej części rurociągu na dnie Morza Bałtyckiego zostaną uzgodnione podczas negocjacji Berlina z Moskwą. Nad przestrzeganiem unijnego prawa ma czuwać Komisja Europejska - Polska już zapowiedziała, że będzie tego pilnować.
Kiedy Rumunia rozpoczynała przewodnictwo, wielu wątpiło czy sobie poradzi, chociażby dlatego, że nie ma w Unii mocnej pozycji - jest "na cenzurowanym" od dłuższego czasu w związku z zarzutami dotyczącymi niedostatecznej walki z korupcją, a ostatnio w związku z zarzutami dotyczącymi zagrożenia dla praworządności i niezależności sądownictwa.
Okazuje się jednak, że nie przeszkodziło to Rumunii w prezydencji.
Unijni dyplomaci powiedzieli, że władze w Bukareszcie bardzo dobrze przygotowały się do tego przewodnictwa. Podkreślili, że Rumuni starali się zawsze znaleźć możliwie maksymalne poparcie dla wszystkich projektów, którymi się zajmowali.
- Żaden kraj nie miał poczucia, że był ignorowany - skomentował jeden z dyplomatów. Inny dodał, że Rumunia nie była stronnicza, nie chciała za wszelką cenę przegłosowywać przepisów, co innym krajom w przeszłości się zdarzało, lecz szukała konsensusu.
Austria i Bułgaria, które w ubiegłym roku sprawowały przewodnictwo, skutecznie blokowały prace nad zmianami w dyrektywie. Nowelizacja przepisów była możliwa, bo został złagodzony pierwotny projekt Komisji Europejskiej i unijne kraje (od głosu wstrzymała się Bułgaria) zaakceptowały francusko-niemiecką propozycję.
Przeciwnicy Nord Stream 2 mówią, że to i tak najlepsze i jedyne realistyczne uzgodnienia dla których była zgoda w Unii Europejskiej. W konkretnym przypadku Nord Stream 2 stosowanie dyrektywy zostało ograniczone tylko do wód terytorialnych Niemiec.
Natomiast regulacje dotyczące pozostałej części rurociągu na dnie Morza Bałtyckiego zostaną uzgodnione podczas negocjacji Berlina z Moskwą. Nad przestrzeganiem unijnego prawa ma czuwać Komisja Europejska - Polska już zapowiedziała, że będzie tego pilnować.
Kiedy Rumunia rozpoczynała przewodnictwo, wielu wątpiło czy sobie poradzi, chociażby dlatego, że nie ma w Unii mocnej pozycji - jest "na cenzurowanym" od dłuższego czasu w związku z zarzutami dotyczącymi niedostatecznej walki z korupcją, a ostatnio w związku z zarzutami dotyczącymi zagrożenia dla praworządności i niezależności sądownictwa.
Okazuje się jednak, że nie przeszkodziło to Rumunii w prezydencji.
Unijni dyplomaci powiedzieli, że władze w Bukareszcie bardzo dobrze przygotowały się do tego przewodnictwa. Podkreślili, że Rumuni starali się zawsze znaleźć możliwie maksymalne poparcie dla wszystkich projektów, którymi się zajmowali.
- Żaden kraj nie miał poczucia, że był ignorowany - skomentował jeden z dyplomatów. Inny dodał, że Rumunia nie była stronnicza, nie chciała za wszelką cenę przegłosowywać przepisów, co innym krajom w przeszłości się zdarzało, lecz szukała konsensusu.