Plażowicze uratowali we wtorek tonącego na szczecińskim kąpielisku Głębokie. Na pomoc 17-latkowi ruszyło dwóch mężczyzn. Ratownicy nie usłyszeli krzyków. Dotarli na miejsce, gdy chłopak, był już na brzegu.
Teraz Zakład Usług Komunalnych tłumaczy, że młody mężczyzna kąpał się za bojami, w niestrzeżonym miejscu.
- Stałem w wodzie i usłyszałem wołanie o pomoc. Zobaczyłem, że ratownik nie reaguje, więc ruszyłem z jeszcze jednym panem - wspomina Damian Królak, który pomagał ratować młodego chłopaka. - Wyłowiliśmy go i wynieśliśmy na brzeg. Tam już ludzie zaczęli opłukiwać tego chłopaka, a pomoc dalej nie nadchodziła, podczas gdy cały czas ktoś o nią wołał.
Zdaniem ZUK-u, nastolatek wypłynął poza bojki, na plażę niestrzeżoną. - Mamy notatkę ratowników po tym zdarzeniu. To było poza miejscem strzeżonym. Nie zmienia to faktu, że również powinni pomóc. Czy powinni usłyszeć krzyki? Tam było ponad 2 tysiące osób - tłumaczy Andrzej Kus, rzecznik Zakładu Usług Komunalnych, odpowiedzialnego za wyłonienie firmy wystawiającej ratowników.
Jednak zdaniem Damiana Królaka, do wypadku doszło na strzeżonym kąpielisku między pomostem a zjeżdżalnią.
Tomasz Jarocki z MultiGrupy, która zatrudnia ratowników mówi krótko. - On jest na służbie, ale nie jest w stanie wszystkiego zauważyć - wyjaśnia.
Po tym zdarzeniu ZUK skontrolował kąpielisko. Na miejscu było 5 ratowników.
- Stałem w wodzie i usłyszałem wołanie o pomoc. Zobaczyłem, że ratownik nie reaguje, więc ruszyłem z jeszcze jednym panem - wspomina Damian Królak, który pomagał ratować młodego chłopaka. - Wyłowiliśmy go i wynieśliśmy na brzeg. Tam już ludzie zaczęli opłukiwać tego chłopaka, a pomoc dalej nie nadchodziła, podczas gdy cały czas ktoś o nią wołał.
Zdaniem ZUK-u, nastolatek wypłynął poza bojki, na plażę niestrzeżoną. - Mamy notatkę ratowników po tym zdarzeniu. To było poza miejscem strzeżonym. Nie zmienia to faktu, że również powinni pomóc. Czy powinni usłyszeć krzyki? Tam było ponad 2 tysiące osób - tłumaczy Andrzej Kus, rzecznik Zakładu Usług Komunalnych, odpowiedzialnego za wyłonienie firmy wystawiającej ratowników.
Jednak zdaniem Damiana Królaka, do wypadku doszło na strzeżonym kąpielisku między pomostem a zjeżdżalnią.
Tomasz Jarocki z MultiGrupy, która zatrudnia ratowników mówi krótko. - On jest na służbie, ale nie jest w stanie wszystkiego zauważyć - wyjaśnia.
Po tym zdarzeniu ZUK skontrolował kąpielisko. Na miejscu było 5 ratowników.