Przyleciał do Szczecina w torbie podróżnej, w samolocie z Wielkiej Brytanii. Zabytkowy dzwon okrętowy ze statku Bembridge wrócił w piątek na pokład jednostki. Przywiozła go Sylvia Olivier - żona Haralda Oliviera, szefa pilotów, którzy pomagali wprowadzać statki do portów.
Dzwon waży 40 kilogramów. Widnieje na nim napis "Bembridge 1938". - Taki dzwon kosztuje kilka tysięcy funtów - opowiada Rafał Zachorski, który zajmuje się rekonstrukcją statku Bembridge. - To kawał mosiądzu. Charakterystyczne jest to, że nie jest to dzwon robiony masowo.
Sylvia Olivier przyznała, że dzwon jest najcenniejszą pamiątką po zmarłym mężu. - Harald był szefem pilotów w Trinity House, dlatego po zdjęciu dzwonu ze statku trafił on do nas. Mieliśmy go od 1988 roku - wspomina Sylvia.
Bembridge brał udział w ewakuacji z francuskiej Dunkierki i lądowaniu w Normandii podczas II Wojny Światowej. Jest jednym z najstarszych istniejących statków pilotowych i pierwszą historyczną jednostką, jaką po wojnie sprowadzono do Polski. Teraz działa tam muzeum. Większość wyposażenia to darowizny osób prywatnych.
Zabytkowy statek można zwiedzać. Cumuje przy siedzibie zarządu portów w Szczecinie.
Sylvia Olivier przyznała, że dzwon jest najcenniejszą pamiątką po zmarłym mężu. - Harald był szefem pilotów w Trinity House, dlatego po zdjęciu dzwonu ze statku trafił on do nas. Mieliśmy go od 1988 roku - wspomina Sylvia.
Bembridge brał udział w ewakuacji z francuskiej Dunkierki i lądowaniu w Normandii podczas II Wojny Światowej. Jest jednym z najstarszych istniejących statków pilotowych i pierwszą historyczną jednostką, jaką po wojnie sprowadzono do Polski. Teraz działa tam muzeum. Większość wyposażenia to darowizny osób prywatnych.
Zabytkowy statek można zwiedzać. Cumuje przy siedzibie zarządu portów w Szczecinie.