Mija 45 lat od rewolty grudniowej. W grudniu 1970 roku na ulice wyszli robotnicy, przede wszystkim stoczniowcy, w Gdańsku, Gdyni, Elblągu i Szczecinie. Doszło do zamieszek oraz starć z policją i wojskiem.
Fala strajków wybuchła po tym, jak komunistyczna władza ogłosiła podwyżki cen żywności, ale konflikt społeczno-gospodarczy narastał od kilku lat.
Pierwszy Sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka tłumaczył wówczas, że podwyżki są niezbędne i spodziewał się protestów. - Podwyżki zawsze spotykają się z krytyką, niezależnie od tego czy krytyka jest lub nie jest uzasadniona - wyjaśniał.
17 grudnia 1970 roku na ulice Szczecina wyszli stoczniowcy. Dołączyli do nich pracownicy innych zakładów.
- W mieście wiadomo było, że będzie niespokojnie - wspomina Eugeniusz Sieradzki, świadek tamtych wydarzeń. - Od rana już wiedziałem, że to będzie. Bo już były sygnały, już ludzie mówili, że stocznia ruszyła i szła w pochodzie.
Tłum szedł w stronę siedziby Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej przy pl. Żołnierza. - Część szła wzdłuż Wałów Chrobrego, część przedzierała się ulicą Dubois. Tam rozpoczęły się pierwsze "walki" między oddziałami ZOMO, policji a stoczniowcami. Policja próbowała zastopować pochód - opowiada jeden ze stoczniowców, Romuald Wydrzycki.
Stoczniowcy doszli przed gmach komitetu. Chcieli wyjaśnień, dlaczego podniesiono ceny żywności. Chcieli, żeby stanął z nimi twarzą w twarz I sekretarz KW PZPR Antoni Walaszek.
- Z tych okien nie było żadnego odzewu. Ktoś zaczął rzucać kamieniami i w tym momencie rozpoczęła się dewastacja tego budynku - wspominał uczestnik tamtych wydarzeń Marian Jasiński. - Z okien zaczęto wyrzucać różne obrazy i portrety. Pod budynkiem rozpoczęto palenie tych wszystkich rzeczy i ogień przeniósł się do środka.
- Budynek komitetu szybko zajął się ogniem - opowiadał stoczniowiec Grzegorz Durski w reportażu "Grudzień 1970 - Styczeń 1971". - Komitet palił się już całkowicie. Wszystkimi oknami buchał ogień i dym. Dookoła wszystko było obstawione czołgami. Żołnierze w ogóle nie interweniowali.
Milicja i wojsko były zbyt słabe, żeby rozpędzić demonstrantów z pl. Żołnierza. Jak mówi Mieczysław Jurek, przewodniczący "Solidarności" na Pomorzu Zachodnim, cały Szczecin czuł te zamieszki. - Przyjechałem wtedy ze Stargardu, na wizytę u lekarza. Pamiętam gaz łzawiący na ulicach oraz to, że nie mogliśmy dotrzeć do tego lekarza, bo nie szło iść. Tak szczypało w oczy - opowiada.
17 grudnia tłum zaatakował też budynek Komendy Wojewódzkiej dawnej Milicji Obywatelskiej. Podczas grudniowych zamieszek w Szczecinie milicjanci i wojskowi otworzyli ogień do manifestujących. Zginęło 16 osób, a ok. stu zostało rannych.
- Wtedy władze chciały zatuszować fakt, że wojsko i milicja zabiły szczecinian - wspomina świadek wydarzeń grudniowych, Eugeniusz Sieradzki. - Potem chowali ludzi po cichu, bez rozgłosu. Nie wolno było robić jakichś demonstracji na cmentarzu. Nie chcieli rozgłosu, że było tyle ofiar.
Obchody 45. rocznicy wydarzeń grudniowych rozpoczną się w Szczecinie w czwartek rano. O godz. 9.30 w Bazylice Metropolitarnej odprawiona zostanie msza święta w intencji Ofiar Grudnia 1970 roku.
Po niej, o 11.45, rozpocznie się uroczystość przed bramą główną dawnej Stoczni Szczecińskiej. Będą przemówienia okolicznościowe i modlitwa "Anioł Pański". Zawyje syrena stoczniowa, a pod tablicą Pamięci Poległych w Grudniu 1970 roku złożone zostaną wiązanki kwiatów.
O godz. 13 sprzed bramy stoczni wyruszy Marsz Pamięci Ofiar Grudnia'70. Jego uczestnicy przejdą na plac Solidarności. Tam odbędzie się uroczystość odsłonięcia Tablicy Pamięci na Centrum Dialogu "Przełomy". Weźmie w niej udział Prezydent RP Andrzej Duda, który podpisze Szczecińską Deklarację Grudniową, a następnie wmuruje ją pod tablicą. Na uroczystości obecny ma być także przewodniczący "Solidarności" Piotr Duda.
O 16.30, podczas uroczystej sesji rady miasta, wręczone zostaną "Krzyże Wolności i Solidarności". Odbiorą je bliscy ofiar Grudnia'70.
Pierwszy Sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka tłumaczył wówczas, że podwyżki są niezbędne i spodziewał się protestów. - Podwyżki zawsze spotykają się z krytyką, niezależnie od tego czy krytyka jest lub nie jest uzasadniona - wyjaśniał.
17 grudnia 1970 roku na ulice Szczecina wyszli stoczniowcy. Dołączyli do nich pracownicy innych zakładów.
- W mieście wiadomo było, że będzie niespokojnie - wspomina Eugeniusz Sieradzki, świadek tamtych wydarzeń. - Od rana już wiedziałem, że to będzie. Bo już były sygnały, już ludzie mówili, że stocznia ruszyła i szła w pochodzie.
Tłum szedł w stronę siedziby Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej przy pl. Żołnierza. - Część szła wzdłuż Wałów Chrobrego, część przedzierała się ulicą Dubois. Tam rozpoczęły się pierwsze "walki" między oddziałami ZOMO, policji a stoczniowcami. Policja próbowała zastopować pochód - opowiada jeden ze stoczniowców, Romuald Wydrzycki.
Stoczniowcy doszli przed gmach komitetu. Chcieli wyjaśnień, dlaczego podniesiono ceny żywności. Chcieli, żeby stanął z nimi twarzą w twarz I sekretarz KW PZPR Antoni Walaszek.
- Z tych okien nie było żadnego odzewu. Ktoś zaczął rzucać kamieniami i w tym momencie rozpoczęła się dewastacja tego budynku - wspominał uczestnik tamtych wydarzeń Marian Jasiński. - Z okien zaczęto wyrzucać różne obrazy i portrety. Pod budynkiem rozpoczęto palenie tych wszystkich rzeczy i ogień przeniósł się do środka.
- Budynek komitetu szybko zajął się ogniem - opowiadał stoczniowiec Grzegorz Durski w reportażu "Grudzień 1970 - Styczeń 1971". - Komitet palił się już całkowicie. Wszystkimi oknami buchał ogień i dym. Dookoła wszystko było obstawione czołgami. Żołnierze w ogóle nie interweniowali.
Milicja i wojsko były zbyt słabe, żeby rozpędzić demonstrantów z pl. Żołnierza. Jak mówi Mieczysław Jurek, przewodniczący "Solidarności" na Pomorzu Zachodnim, cały Szczecin czuł te zamieszki. - Przyjechałem wtedy ze Stargardu, na wizytę u lekarza. Pamiętam gaz łzawiący na ulicach oraz to, że nie mogliśmy dotrzeć do tego lekarza, bo nie szło iść. Tak szczypało w oczy - opowiada.
17 grudnia tłum zaatakował też budynek Komendy Wojewódzkiej dawnej Milicji Obywatelskiej. Podczas grudniowych zamieszek w Szczecinie milicjanci i wojskowi otworzyli ogień do manifestujących. Zginęło 16 osób, a ok. stu zostało rannych.
- Wtedy władze chciały zatuszować fakt, że wojsko i milicja zabiły szczecinian - wspomina świadek wydarzeń grudniowych, Eugeniusz Sieradzki. - Potem chowali ludzi po cichu, bez rozgłosu. Nie wolno było robić jakichś demonstracji na cmentarzu. Nie chcieli rozgłosu, że było tyle ofiar.
Obchody 45. rocznicy wydarzeń grudniowych rozpoczną się w Szczecinie w czwartek rano. O godz. 9.30 w Bazylice Metropolitarnej odprawiona zostanie msza święta w intencji Ofiar Grudnia 1970 roku.
Po niej, o 11.45, rozpocznie się uroczystość przed bramą główną dawnej Stoczni Szczecińskiej. Będą przemówienia okolicznościowe i modlitwa "Anioł Pański". Zawyje syrena stoczniowa, a pod tablicą Pamięci Poległych w Grudniu 1970 roku złożone zostaną wiązanki kwiatów.
O godz. 13 sprzed bramy stoczni wyruszy Marsz Pamięci Ofiar Grudnia'70. Jego uczestnicy przejdą na plac Solidarności. Tam odbędzie się uroczystość odsłonięcia Tablicy Pamięci na Centrum Dialogu "Przełomy". Weźmie w niej udział Prezydent RP Andrzej Duda, który podpisze Szczecińską Deklarację Grudniową, a następnie wmuruje ją pod tablicą. Na uroczystości obecny ma być także przewodniczący "Solidarności" Piotr Duda.
O 16.30, podczas uroczystej sesji rady miasta, wręczone zostaną "Krzyże Wolności i Solidarności". Odbiorą je bliscy ofiar Grudnia'70.
- W mieście wiadomo było, że będzie niespokojnie - wspomina Eugeniusz Sieradzki, świadek tamtych wydarzeń.
- Część szła wzdłuż Wałów Chrobrego, część przedzierała się ulicą Dubois. Tam rozpoczęły się pierwsze "walki" między oddziałami ZOMO, policji a stoczniowcami - opowiada jeden ze stoczniowców, Romuald Wydrzycki.
- Z tych okien nie było żadnego odzewu. Ktoś zaczął rzucać kamieniami i w tym momencie rozpoczęła się dewastacja tego budynku - wspominał uczestnik tamtych wydarzeń Marian Jasiński.
Jak mówi Mieczysław Jurek, przewodniczący "Solidarności" na Pomorzu Zachodnim, cały Szczecin czuł te zamieszki.
Dodaj komentarz 3 komentarze
1. media nie piszą prawdy że to jaruzelski z kiszczakiem wysłali wojsko na ulice, dlaczego (oczywiście pytanie retoryczne) ?
2. dla młodzieży film Brauna " Towarzysz Generał"
Beata_Z: Film Brauna "Towarzysz Generał" jest stronniczy i bezprzedmiotowy. Lepiej żeby młodzież nie wyciągała z niego wniosków. Przykładowo, Rokossowskiego nazywa "sowieckim marszałkiem", sugerując że nie jest on Polakiem, podczas gdy jak najbardziej był Polakiem. Podobnych nieobiektywnych rzeczy w tym filmie jest cała masa.
przykład filmu podałam jako lekturę, czy potop sienkiewicza to fakty historyczne ? , film jest stronniczy nie przeczę, ale być może jakiś dzieciak zainteresuje się faktami z innych źródeł innym niż fejzbuk czy program lisa, nie irytuj się pan, przyjdzie i czas na precyzyjne dane