W czwartek, w 45. rocznicę strajków, związkowcy, oficjele oraz mieszkańcy spotkali się przed bramą główną byłej Stoczni Szczecińskiej, by oddać hołd tym, którzy zginęli podczas wydarzeń grudnia 1970 roku.
Pod szczecińską statuą Anioła Wolności przemawiał Prezydent RP.
- To w Szczecinie rodziła się idea Solidarności, gdy robotnicy z różnych zakładów upomnieli się o swoją godność - mówił do zebranych Andrzej Duda.
Prezydent powtórzył też słowa o III RP, która nie zdała egzaminu w tej sprawie i nie potrafiła osądzić katów i odpowiedzialnych za masakrę robotników. Także dlatego, wielu Polaków mówi nie o wymiarze sprawiedliwości, a o wymiarze niesprawiedliwości. Te słowa Prezydenta RP szczecinianie przywitali brawami.
45 lat temu przy tłumieniu manifestacji żołnierze i milicjanci zabili 16 osób. Tak grudzień 1970 roku wspominali Bolesław Potocki, siostra zabitego Zygmunta Toczka oraz Bolesław Kowalczyk - brat 16-letniej Jadwigi, która zginęła u siebie w domu:
- Byłem ranny i uważam, że to Matka Boska uratowała mi życie. Poszła seria z kałasznikowa, 10 centymetrów dalej, dostałbym kulą po wątrobie i byłby koniec. - On miał jeszcze kamienie w ręku jak tutaj padł. Lekarz mi mówił, że nie można ich wyciągnąć, bo wszystko zmarzło i zastygło. - Siostra wyglądała przez okno. W tym czasie zaczęli strzelać i ją trafili. Nawet nie zdążyła zdjąć plecaka - wspominają.
O 9.30 w szczecińskiej Bazylice Archikatedralnej mszy św. w intencji ofiar Grudnia'70 przewodniczył metropolita szczecińsko-kamieński abp Andrzej Dzięga.
- Wspominamy po 45 latach świadomi, że z ich krwi, która wsiąkła w szczecińską ziemię, ta ziemia zabezpieczona chociaż w stopniu minimalnym, ale wystarczającym dla symbolu w urnie będzie zostawiona jak relikwia. Jesteśmy świadomi, że z tej krwi wyrosła też moc i nadzieja Solidarności - mówił hierarcha.
Abp Dzięga nawiązał także do dzisiejszych wydarzeń w Polsce i konfliktu w parlamencie i podziałów politycznych. - Patrzymy na nasz polski obraz i uświadamiamy sobie, że Polska ojczyzna nasza, jak Matka, czeka na zgodę swoich dzieci i jedność serc aż się poprzez swoje emocje i kryzysy wreszcie opamiętają i zechcą być razem. Do tego potrzebna jest chęć każdego, nie może załatwić tego jeden bez drugiego. W ojczyźnie naszej naród jest jak ojciec, jak suweren, który nieustannie ręce wyciąga i cierpliwie czeka - kontynuował metropolita szczecińsko-kamieński.
17 grudnia 1970 roku, w proteście przeciwko podwyżce cen żywności, na ulice Szczecina wyszli stoczniowcy. Dołączyli do nich pracownicy innych zakładów. Demonstranci podpalili gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Do manifestujących milicjanci i wojskowi otworzyli ogień. Podczas grudniowych zamieszek w Szczecinie zginęło 16 osób, a około stu zostało rannych.
45 lat temu przy tłumieniu manifestacji żołnierze i milicjanci zabili 16 osób. Tak grudzień 70 roku wspominali Bolesław Potocki, siostra zabitego Zygmunta Toczka oraz Bolesław Kowalczyk - brat 16-letniej Jadwigi, która zginęła u siebie w domu.
O 9.30 w szczecińskiej Bazylice Archikatedralnej mszy św. w intencji ofiar Grudnia'70 przewodniczył metropolita szczecińsko-kamieński abp Andrzej Dzięga.
Abp Dzięga nawiązał także do dzisiejszych wydarzeń w Polsce i konfliktu w parlamencie i podziałów politycznych.