Po sześciu godzinach przesłuchań zakończyła się pierwsza rozprawa w procesie dotyczącym zaniedbań, do jakich doszło w klinice w Policach. Wskutek błędu podczas zapłodnienia in vitro kobieta urodziła nie swoje dziecko.
W środę przed Sądem Lekarskim we Wrocławiu stanął lekarz obwiniany o nieprawidłowy nadzór nad laboratorium, w którym doszło do pomyłki.
Na posiedzeniu stawił się lekarz Tomasz B. i dwóch świadków. Po zakończeniu rozprawy z mediami rozmawiał tylko adwokat lekarza - Wojciech Wojciechowski. Jak mówił, sąd utajnił rozprawę, dlatego nikt nie może relacjonować jej przebiegu. Dodał, że dziś wyrok nie zapadł.
- Jest kolejna rozprawa. Dzisiaj pan obwiniony nawet nie zakończył składania wyjaśnień. Składał wyjaśnienia prawie sześć godzin - powiedział adwokat.
Lekarzowi grozi między innymi zakaz wykonywania zawodu albo grzywna.
Do pomyłki doszło dwa lata temu. Kobieta poddała się sztucznemu zapłodnieniu w klinice w Policach. Urodziła chorą dziewczynkę. Dziecko ma szereg wad genetycznych. Okazało się, że nasienie męża zostało połączone z komórką jajową innej kobiety.
Wcześniej sprawa był kierowana do sądów lekarskich w Szczecinie i Białymstoku, jednak lekarze odmówili jej prowadzenia, bo uważali, że nie mogą pozostać bezstronni.
Śledztwo Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej ze Szczecina wykazało, że mogło dojść do zaniedbań ze strony pracowników. W laboratorium brakowało dostatecznej kontroli nad ich pracą, a probówki były podpisywane flamastrem.
Kolejna rozprawa ma odbyć się 15 czerwca.
Na posiedzeniu stawił się lekarz Tomasz B. i dwóch świadków. Po zakończeniu rozprawy z mediami rozmawiał tylko adwokat lekarza - Wojciech Wojciechowski. Jak mówił, sąd utajnił rozprawę, dlatego nikt nie może relacjonować jej przebiegu. Dodał, że dziś wyrok nie zapadł.
- Jest kolejna rozprawa. Dzisiaj pan obwiniony nawet nie zakończył składania wyjaśnień. Składał wyjaśnienia prawie sześć godzin - powiedział adwokat.
Lekarzowi grozi między innymi zakaz wykonywania zawodu albo grzywna.
Do pomyłki doszło dwa lata temu. Kobieta poddała się sztucznemu zapłodnieniu w klinice w Policach. Urodziła chorą dziewczynkę. Dziecko ma szereg wad genetycznych. Okazało się, że nasienie męża zostało połączone z komórką jajową innej kobiety.
Wcześniej sprawa był kierowana do sądów lekarskich w Szczecinie i Białymstoku, jednak lekarze odmówili jej prowadzenia, bo uważali, że nie mogą pozostać bezstronni.
Śledztwo Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej ze Szczecina wykazało, że mogło dojść do zaniedbań ze strony pracowników. W laboratorium brakowało dostatecznej kontroli nad ich pracą, a probówki były podpisywane flamastrem.
Kolejna rozprawa ma odbyć się 15 czerwca.