Okręgowa Izba Lekarska w Białymstoku wycofała się z prowadzenia sprawy dotyczącej błędu przy in vitro, do jakiego doszło w klinice w Policach.
Sądy lekarskie nie chcą rozpatrywać wniosku o ukaranie lekarza, który miał wtedy kierować procedurami sztucznego zapłodnienia.
Wcześniej sprawą miała się zająć Okręgowa Izba Lekarska w Szczecinie, jednak lekarze odmówili. Następnie sprawę przekazano do Białegostoku. Teraz wszystko utknęło w miejscu.
- Nie znajduję żadnego merytorycznego uzasadnienia tej decyzji, żadnego z tych sędziów. Uważam, że takie postępowanie w złym świetle stawia nasze środowisko lekarskie, a zwłaszcza członków samorządu - mówi prof. Jacek Różański, rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej w Szczecinie.
Teraz sprawa trafiła do Naczelnej Izby Lekarskiej w Warszawie, która zadecyduje co dalej.
Również prokuratura zawiesiła sprawę, bo czeka na opinię biegłych z zakresu medycyny sądowej.
Do pomyłki doszło trzy lata temu. Pracownicy Laboratorium Wspomaganego Rozrodu w klinice w Policach, najprawdopodobniej wszczepili kobiecie cudzą komórkę jajową. Dziewczynka urodziła się z wadami genetycznymi i innym kodem DNA niż matka. Po publikacjach mediów, minister zdrowia odebrał laboratorium kontrakt na zabiegi "in vitro".
Wcześniej sprawą miała się zająć Okręgowa Izba Lekarska w Szczecinie, jednak lekarze odmówili. Następnie sprawę przekazano do Białegostoku. Teraz wszystko utknęło w miejscu.
- Nie znajduję żadnego merytorycznego uzasadnienia tej decyzji, żadnego z tych sędziów. Uważam, że takie postępowanie w złym świetle stawia nasze środowisko lekarskie, a zwłaszcza członków samorządu - mówi prof. Jacek Różański, rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej w Szczecinie.
Teraz sprawa trafiła do Naczelnej Izby Lekarskiej w Warszawie, która zadecyduje co dalej.
Również prokuratura zawiesiła sprawę, bo czeka na opinię biegłych z zakresu medycyny sądowej.
Do pomyłki doszło trzy lata temu. Pracownicy Laboratorium Wspomaganego Rozrodu w klinice w Policach, najprawdopodobniej wszczepili kobiecie cudzą komórkę jajową. Dziewczynka urodziła się z wadami genetycznymi i innym kodem DNA niż matka. Po publikacjach mediów, minister zdrowia odebrał laboratorium kontrakt na zabiegi "in vitro".