Awantura na Podzamczu wywołała wzburzenie wśród szczecinian. Wczoraj po południu doszło do konfliktu między taksówkarzem, który zablokował drogę kobiecie jadącej pod prąd oraz jej znajomymi.
Padły groźby, było kopanie auta i użycie gazu pieprzowego. Jedna z kobiet pracujących w pobliskim lokalu relacjonuje, że świadkowie tego zdarzenia byli przerażeni.
- Mieliśmy klientów, rodzinę, to pani aż się popłakała, bo siedziała naprzeciwko, widziała tą całą sytuację i z dziećmi siedziała. Dzieci też widziały, mąż wybiegł, chciał ich uspokoić, no ale nie dało się. Policja tylko to zrobiła - mówi kobieta.
Jak mówi z kolei prywatna detektyw Małgorzata Marczulewska, - sytuacja jest niejednoznaczna.
- Agresorem jest każdy, kto grozi słownie, bądź też używa bezpośrednio siły fizycznej. W tej sytuacji agresorami na pewno są znajomi kobiety. Czy taksówkarz używając gazu przekroczył granice obrony koniecznej? To już będzie musiała wyjaśnić policja - tłumaczy Marczulewska.
Policja zatrzymała jedną osobę, pozostałe są przesłuchiwane.
- Mieliśmy klientów, rodzinę, to pani aż się popłakała, bo siedziała naprzeciwko, widziała tą całą sytuację i z dziećmi siedziała. Dzieci też widziały, mąż wybiegł, chciał ich uspokoić, no ale nie dało się. Policja tylko to zrobiła - mówi kobieta.
Jak mówi z kolei prywatna detektyw Małgorzata Marczulewska, - sytuacja jest niejednoznaczna.
- Agresorem jest każdy, kto grozi słownie, bądź też używa bezpośrednio siły fizycznej. W tej sytuacji agresorami na pewno są znajomi kobiety. Czy taksówkarz używając gazu przekroczył granice obrony koniecznej? To już będzie musiała wyjaśnić policja - tłumaczy Marczulewska.
Policja zatrzymała jedną osobę, pozostałe są przesłuchiwane.
Edycja tekstu: Kacper Narodzonek