Radio SzczecinRadio Szczecin » Region
Reklama
Zobacz
Reklama
Zobacz
Autopromocja
Zobacz

W środę sąd przesłuchał troje świadków - to rodzina i bliscy rodziców. Wcześniej śledztwo w tej sprawie umorzyła prokuratura. Gdy sprawa wyszła na jaw ministerstwo zdrowia odebrało Laboratorium Wspomaganego Rozrodu w klinice w Policach kontrakt na zabiegi
W środę sąd przesłuchał troje świadków - to rodzina i bliscy rodziców. Wcześniej śledztwo w tej sprawie umorzyła prokuratura. Gdy sprawa wyszła na jaw ministerstwo zdrowia odebrało Laboratorium Wspomaganego Rozrodu w klinice w Policach kontrakt na zabiegi
W środę sąd przesłuchał troje świadków - to rodzina i bliscy rodziców. Wcześniej śledztwo w tej sprawie umorzyła prokuratura. Gdy sprawa wyszła na jaw ministerstwo zdrowia odebrało Laboratorium Wspomaganego Rozrodu w klinice w Policach kontrakt na zabiegi
W środę sąd przesłuchał troje świadków - to rodzina i bliscy rodziców. Wcześniej śledztwo w tej sprawie umorzyła prokuratura. Gdy sprawa wyszła na jaw ministerstwo zdrowia odebrało Laboratorium Wspomaganego Rozrodu w klinice w Policach kontrakt na zabiegi
Takiej kwoty od szpitala przy Unii Lubelskiej w Szczecinie domagają się rodzice, którym urodziło się ciężko chore dziecko. W środę ruszył proces w szczecińskim sądzie.
Kobieta urodziła nie swoje dziecko, bo podczas zabiegu pomylono komórki jajowe. Do błędu doszło w 2014 roku w laboratorium szpitala w Policach, który jest częścią szczecińskiej placówki. Mała Hania przyszła na świat z wieloma wadami genetycznymi, jest ciężko chora, a jej stan się nie poprawia.

We wtorek strony podjęły się mediacji sądowej, ale nie przyniosła ona rezultatów ze względu na odmienne stanowiska. Jak mówił Mikołaj Fiodorow - pełnomocnik rodziny - szpital nie neguje faktu, że doszło do pomyłki, ale nie chce wypłacić odszkodowania.

- Zdaniem szpitala procedury, które były przyjęte, zostały zachowane. Naszym zdaniem - nie. Były błędne i nieprawidłowe i stały się jedną z przyczyn pomyłki - ocenia Mikołaj Fiodorow.

Wcześniej przed sądem lekarskim stanął Tomasz Bączkowski, kierownik kliniki. Rzecznik odpowiedzialności zawodowej postawił mu zarzut braku nadzoru nad laboratorium. Mężczyzna został uniewinniony. Rzecznik zaskarżył ten wyrok do wyższej instancji, nie ma jednak daty procesu, a sprawa w listopadzie się przedawni. Jest obawa, że nikt nie poniesie odpowiedzialności za to co się stało.

- Odpowiedzialność lekarza, któremu przedstawiono zarzuty w postępowaniu dyscyplinarnym jest uzasadniona, w związku z tym zostały wniesione stosowne odwołania. Czekamy na rozstrzygnięcie drugiej instancji, na razie nie ma terminu. Mamy nadzieję, że niesłuszne rozstrzygnięcie sądu pierwszej instancji - sądu lekarskiego - zostanie zweryfikowane - wierzy Mikołaj Fiodorow.

W środę sąd przesłuchał troje świadków - to rodzina i bliscy rodziców. Wcześniej śledztwo w tej sprawie umorzyła prokuratura. Gdy sprawa wyszła na jaw ministerstwo zdrowia odebrało Laboratorium Wspomaganego Rozrodu w klinice w Policach kontrakt na zabiegi in vitro.
- Zdaniem szpitala procedury, które były przyjęte, zostały zachowane. Naszym zdaniem - nie. Były błędne i nieprawidłowe i stały się jedną z przyczyn pomyłki - ocenia Mikołaj Fiodorow.
- Odpowiedzialność lekarza, któremu przedstawiono zarzuty w postępowaniu dyscyplinarnym jest uzasadniona, w związku z tym zostały wniesione stosowne odwołania. Czekamy na rozstrzygnięcie drugiej instancji, na razie nie ma terminu. Mamy nadzieję, że niesłu

Najnowsze Szczecin Region Polska i świat Sport Kultura Biznes

Autopromocja
Zobacz
Reklama
Zobacz

radioszczecin.tv

Najnowsze podcasty