Jeżeli demonstracja nie przekracza norm obyczajowych, nie ma powodów do protestu - tak o sobotnim Marszu Równości mówił kandydat Konfederacji do Sejmu Marcin Bedka.
Startujący z "jedynki" działacz podkreślał, że czym innym jest tolerancja wobec osób homoseksualnych, a czym innym agresywna propaganda LGBT.
- Wśród najbliższych znajomych mam homoseksualną parę, dwóch kolegów, których bardzo lubię, lubią ich moi synowie. Nie mam nic przeciwko temu, że oni funkcjonują w moim otoczeniu. Sprzeciwiamy się samemu ruchowi, temu jak on działa i temu, że się nam narzuca. A my chcemy, żeby dzieci były uczone prawidłowych wzorców, czyli że jest mama i tata, że się kochają, tworzą rodzinę - mówi Bedka.
Zdaniem Marcina Bedki, w tej chwili środowiska lewicowe oraz LGBT prowadzą "agresywny atak" tak, aby wykluczyć z debaty publicznej osoby, które mają inne przekonania i oceny.
- Wśród najbliższych znajomych mam homoseksualną parę, dwóch kolegów, których bardzo lubię, lubią ich moi synowie. Nie mam nic przeciwko temu, że oni funkcjonują w moim otoczeniu. Sprzeciwiamy się samemu ruchowi, temu jak on działa i temu, że się nam narzuca. A my chcemy, żeby dzieci były uczone prawidłowych wzorców, czyli że jest mama i tata, że się kochają, tworzą rodzinę - mówi Bedka.
Zdaniem Marcina Bedki, w tej chwili środowiska lewicowe oraz LGBT prowadzą "agresywny atak" tak, aby wykluczyć z debaty publicznej osoby, które mają inne przekonania i oceny.