Nie doszło do zaniedbań ze strony opiekunów szczecińskiego domu dziecka, którego wychowanek popełnił samobójstwo - przekonuje Tomasz Jarmoliński, zastępca prezydenta Szczecina odpowiedzialny za pomoc społeczną.
- Co do kwalifikacji, czy kompetencji osób tam pracujących, to jestem spokojny, że ostatnie tragiczne zdarzenia nie były spowodowane zaniedbaniami osób pracujących z dziećmi - podkreślił Jarmoliński.
Prezydent powiedział również, że dom dziecka "Zielony Dwór" podlega ciągłemu nadzorowi. Jego zdaniem była psycholog ośrodka Bożena Czerwińska myli się mówiąc o ograniczonym dostępie dzieci do wychowawców i bałaganie w placówce.
- Od roku nie pracuje w domu dziecka, pracując miała możliwości wpływu na to, co się tam działo. Trudno mi się odnieść do tych kwestii, które zgłaszała, mówiła bardzo wiele dziwnych rzeczy - dodał Jarmoliński.
3 września wychowanek "Zielonego Dworu" 18-letni Paweł M. rzucił się pod pociąg. Desperat pozostawił list pożegnalny. Prawdopodobnie miał problemy emocjonalne i przeżywał zawód miłosny. Jarmoliński uważa, że "problem domu dziecka to problem sensacji, które wywołują szczecińscy dziennikarze".
W ciągu dwóch lat w domu dziecka w Zdrojach wydarzyły się jeszcze dwa incydenty. W maju ubiegłego roku wyszło na jaw, że opiekun pedofil wykorzystywał wychowanków ośrodka. Prokuratura prowadziła też śledztwo w sprawie jednej z podopiecznych, która miała być zgwałcona przez kolegów. W grudniu ubiegłego roku pobita przez koleżanki 13-latka próbowała odebrać sobie życie. Tragedii zapobiegł wychowawca.
Prezydent powiedział również, że dom dziecka "Zielony Dwór" podlega ciągłemu nadzorowi. Jego zdaniem była psycholog ośrodka Bożena Czerwińska myli się mówiąc o ograniczonym dostępie dzieci do wychowawców i bałaganie w placówce.
- Od roku nie pracuje w domu dziecka, pracując miała możliwości wpływu na to, co się tam działo. Trudno mi się odnieść do tych kwestii, które zgłaszała, mówiła bardzo wiele dziwnych rzeczy - dodał Jarmoliński.
3 września wychowanek "Zielonego Dworu" 18-letni Paweł M. rzucił się pod pociąg. Desperat pozostawił list pożegnalny. Prawdopodobnie miał problemy emocjonalne i przeżywał zawód miłosny. Jarmoliński uważa, że "problem domu dziecka to problem sensacji, które wywołują szczecińscy dziennikarze".
W ciągu dwóch lat w domu dziecka w Zdrojach wydarzyły się jeszcze dwa incydenty. W maju ubiegłego roku wyszło na jaw, że opiekun pedofil wykorzystywał wychowanków ośrodka. Prokuratura prowadziła też śledztwo w sprawie jednej z podopiecznych, która miała być zgwałcona przez kolegów. W grudniu ubiegłego roku pobita przez koleżanki 13-latka próbowała odebrać sobie życie. Tragedii zapobiegł wychowawca.