Radio SzczecinRadio Szczecin » Sport
Reklama
Zobacz
Autopromocja
Zobacz
Reklama
Zobacz

Anita Włodarczyk podczas memoriału im. Janusza Kusocińskiego. Fot. Konrad Nowak [Radio Szczecin/Archiwum]
Anita Włodarczyk podczas memoriału im. Janusza Kusocińskiego. Fot. Konrad Nowak [Radio Szczecin/Archiwum]
Anita Włodarczyk, dwukrotna złota medalistka igrzysk olimpijskich w rzucie młotem, wciąż wraca do zdrowia po operacji kolana, którą przeszła w lipcu tego roku.
Przez problemy zdrowotne Polka nie wystartowała w tegorocznych mistrzostwach świata w stolicy Kataru - Dosze, w których mogłaby powalczyć o 5. tytuł mistrzyni świata. Włodarczyk miała w poniedziałek udać się do Japonii, aby rozpocząć przygotowania do startów w przyszłym sezonie. Nasza lekkoatletka ostatecznie zmieniła plany i do "Kraju Kwitnącej Wiśni" uda się dopiero w połowie grudnia.

- Musieliśmy zmienić plan przygotowań do igrzysk w Tokio, ponieważ moje kolano nie jest jeszcze w pełni sprawne. Co prawda nic mnie nie boli, ale bez sensu jechać na zgrupowanie, jeśli nie będę mogła trenować na sto procent swoich możliwości. Dlatego wylot przesunęliśmy na 13 grudnia, a póki co zostaję w Polsce - podkreśla Anita Włodarczyk.

Ponad cztery miesiące temu Polka przeszła operację kolana i z każdym dniem czuje się coraz lepiej.

- Kolano mnie nie boli tak naprawdę od ubiegłego tygodnia. Wcześniej jeszcze odczuwałam dyskomfort, gdy schodziłam po schodach, bo mój mięsień czworogłowy uda był jeszcze słaby. Codziennie ciężko pracuję, ale nie mogę się doczekać, gdy zacznę już prawdziwe treningi z młotem. Mam głód treningowy i marzę o tym, żeby podczas przygotowań nic się nie przydarzyło po drodze, abym mogła go całkowicie zrealizować bez żadnych przeszkód aż do igrzysk w Tokio - dodaje Włodarczyk.


Mimo, że Anita Włodarczyk mogła wziąć udział w tegorocznych mistrzostwach świata, aby powalczyć o zdobycie 5. tytułu mistrzowskiego, to ostatecznie z tego startu zrezygnowała.

- Bardzo stęskniłam się za rzucaniem. To może wydawać się dziwne, bo wcześniej nie brakowało mi motywacji, ale teraz mam na to ogromny głód. Kiedy dowiedziałam się, że będę musiała przejść zabieg, to wiele osób mnie wówczas wspierało i wszyscy żałowali, że nie będzie mnie na mistrzostwach świata. Nie było mi jednak przykro, że nie pojechałam do Kataru, bo wiedziałam, że przez niemal rok zdążę przygotować się do igrzysk. Gdybym wystartowała w Dosze to i tak musiałabym przejść operację i wówczas mogłabym marzyć o Tokio. Na horyzoncie podczas wizyty w gabinecie u doktora Śmigielskiego były tylko igrzyska olimpijskie - mówi Włodarczyk.

Anita Włodarczyk swoje pierwsze rzuty po kontuzji powinna oddać na początku przyszłego roku.

- Najcięższy okres już za mną - żmudna codzienna praca. Jestem przygotowana oczywiście do bardziej intensywnych treningów, ale przez pierwsze dwa tygodnie po operacji miałam po raz pierwszy od dawna wrażeniem, że mam wykonać jakieś proste ćwiczenie i nie jestem w stanie tego zrobić. Byłam sama zła na siebie, ale to kwestia mięśniowa i po kilku dniach już nie było z tym problemów. Nie jestem jednak po pierwszej w życiu kontuzji i nie mam zamiaru niczego przyspieszać. Co prawda ta była wyjątkowo długa, bo nigdy wcześniej tak długo nie wracałam do zdrowia, ale patrzę z optymizmem w przyszłość. Wydaje mi się, że taka przerwa była potrzeba pod kątem organizmu, bo przez ostatnie jedenaście lat przechodziłam ciężkie przygotowania i w żadnym sezonie nie odpuszczaliśmy, dlatego byłam wyeksploatowana. Ocenię to oczywiście po starcie na igrzyskach w Tokio czy wszystko ostatecznie wyszło na plus, czy na minus, ale najważniejsze jest to, że chcę wrócić ze zdwojoną siłą do treningów - kończy 34-letnia zawodniczka.

Igrzyska olimpijskie w Tokio rozpoczną się 24 lipca 2020 roku.

Najnowsze Szczecin Region Polska i świat Sport Kultura Biznes

Autopromocja
Zobacz
Reklama
Zobacz

radioszczecin.tv

Najnowsze podcasty