W sejmie odbywa się debata na temat in vitro. Założenia rządowego projektu ustawy przedstawił Minister Zdrowia. Swoje projekty zgłosiła też opozycja. Były prezentacje i komentarze.
- Polska jest ostatnim krajem w Europie, który nie ma żadnych przepisów regulujących tę procedurę leczenia, które chroniłyby rodziców i zarodki. Opisywały jakość i zasady przeprowadzanej procedury - tłumaczy Arłukowicz.
Projekt PiS początkowo zakładał, że za spowodowanie śmierci embrionu groziłaby kara pozbawienia wolności do pięciu lat. Jednak Prawo i Sprawiedliwość wprowadziło autopoprawkę i zmieniło karę na grzywnę i zakaz wykonywania zawodu - tłumaczy Czesław Hoc, poseł tej partii.
- PiS w stosownym czasie złożył autopoprawkę i pan minister doskonale o tym wiedział. Zapomniał powiedzieć o swoim projekcie rządowym, że za zbywanie embrionów z premedytacją nakładacie karę od jednego roku do 10 lat - komentuje Hoc.
Przyjęte rozwiązania nie mogą pogorszyć dostępu do in vitro - zaznaczał Dariusz Jonski z SLD. Twierdzi, że regulacje w tej sprawie powinny być przyjęte już dawno temu.
- Założyliśmy, że zapłodnienie pozaustrojowe jest jedyną z uznanych metod leczenia w razie braku powodzenia innych metod, lub jako metoda z wyboru dla eliminacji specyficznych problemów będących przyczyną niepłodności - powiedział Jonski.
Zgodnie z rządowym projektem, z metody sztucznego zapłodnienia będą mogły skorzystać pary, które mają udokumentowane 12-miesięcznie nieskuteczne leczenie niepłodności.
Od 1 lipca 2013 roku do programu zarejestrowano 19 tysięcy par, a na świat przyszło ponad 1650 dzieci.