Zwycięstwo socjaldemokratów w niedzielnych wyborach do Bundestagu postrzegane jest w Niemczech także jako sygnał zwrotu w nastrojach wobec państw Europy Środkowo-Wschodniej.
Zdaniem niemiecko-węgierskiej publicystki, Krisztiny Koenen rząd kierowany przez Olafa Scholza i ewentualnego wicekanclerza Zielonych ingerowałby częściej w politykę wewnętrzną państw odbiegających od kursu wyznaczanego w instytucjach unijnych.
- Zieloni sprzeciwiają się wprawdzie Nord Stream 2, ale w Brukseli i Strasburgu przyłożą ręce do każdej inicjatywy ingerującej w kwestie praworządności oraz politykę klimatyczną Węgier i Polski - uważa Krisztina Koenen.
Dziennikarka obawia się, że Olaf Scholz będzie ulegał naciskom ze strony szefowej SPD Saskii Esken i jej lewicowo-populistycznego zastępcy Kevina Kühnerta, którzy wymuszą na nim porzucenie pozorów pragmatyzmu. Esken i Kühnert opowiadają się między innymi za zacieśnieniem stosunków z Moskwą.
W wyborach do Bundestagu wygrała partia SPD. Jej kandydat Olaf Scholz liczy na zawarcie koalicji z Zielonymi i FDP, która dałaby mu wygodną większość w parlamencie. Z zamiaru utworzenia własnego rządu z tymi ugrupowaniami nie zrezygnował jednak też Armin Laschet, którego obóz chadecki zajął drugie miejsce.