Po głośnym wyznaniu słynnej aktorki o profilaktycznym usunięciu piersi, szczecinianki tłumnie zapisują się na badania genetyczne. Codziennie na test na obecność wadliwego genu BRCA1, który podwyższa ryzyko zachorowania na raka, umawia się kilkadziesiąt kobiet.
- Zgłasza się więcej kobiet, także coraz więcej lekarzy wypisuje skierowania na test. Proszą oni również swoje pacjentki, aby zgłaszały się na konsultacje do onkologicznej poradni genetycznej - mówi szczeciński genetyk, prof. Jan Lubiński.
Podkreśla też, że skuteczne leczenie tych nowotworów zależy od odziedziczonych zmian w genach. - Ten test trzeba wykonywać u każdej pacjentki, ponieważ u połowy kobiet, które mają raka piersi, nikt wcześniej w rodzinie na nowotwór nie zachorował. Mutacja może być przenoszona również po linii męskiej - dodaje Lubiński.
Szacuje się, że w Polsce ryzyko wystąpienia dziedzicznego raka piersi u kobiet z wadliwym genem BRCA1 wynosi około 30 proc.
Nosicielką zmutowanego genu jest właśnie Angelina Jolie, dlatego aktorka zdecydowała się na prewencyjną operację. Przed mastektomią ryzyko wystąpienia u niej nowotworu piersi wynosiło 87 proc., a raka jajnika - 50.