Radio SzczecinRadio Szczecin » Region
  Reklama  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Autopromocja  
Zobacz

Marcelinka. Fot. Archiwum prywatne.
Marcelinka. Fot. Archiwum prywatne.
Polak z Hamburga skarży się, że urzędnicy niemieckiego Jugendamtu ograniczyli mu widzenia z córeczką. - To jest zemsta za nagłośnienie sprawy w polskich mediach - uważa Piotr Kwiatkowski, ojciec 11-miesiecznej Marcelinki, którą w ubiegłym miesiącu Jugendamt odebrał polskim rodzicom.
- W poniedziałek byłem u córeczki. O godzinie 14.20 weszliśmy do placówki, w której przebywa Marcelinka, i od razu pani kierowniczka tego piętra powiedziała, że ja - tylko ja, żona nie - mam zakaz spotykania się z córką w poniedziałki i czwartki. A widzenia miałem ustalone na poniedziałki, czwartki i soboty - mówi pan Piotr.

W zeszłym miesiącu żona pana Piotra zasłabła w trakcie sprzeczki z mężem. Mężczyzna zabrał ją do szpitala. Z dziewczynką została babcia. Z relacji ojca dziewczynki wynika, że pod ich nieobecność do mieszkania przyszły dwie pracownice Jugendamtu. Miały siłą wyrwać dziecko. Wtedy babcia Marcelinki miała upaść na podłogę i uszkodzić sobie kolano. Jak mówi Kwiatkowski, kobieta do dziś nie wróciła do zdrowia.

- Mama była na obdukcji, choć wcale nie chciała iść. Powiedziałem jej, żeby nie bała się Niemców. Poszła bodajże po trzech dniach - mówi pan Piotr. - Mama jest kruchą kobietą, ma 160 centymetrów wzrostu, wystarczy ją trochę trącić i upadnie. Teraz chodzi o kulach.

Oficjalnie wciąż nie wiadomo, dlaczego Jugendamt odebrał rodzinie dziecko. Rodzice dziewczynki czekają na wyznaczenie rozprawy, która rozstrzygnie o dalszych losach córki. Obawiają się także, że Jugendamt będzie chciał odebrać im pozostałą dwójkę dzieci. Za miesięczny pobyt niemowlaka w Jugendamcie rodzice Marcelinki dostali już rachunek w wysokości blisko siedmiu tysięcy euro.
- W poniedziałek byłem u córeczki. Weszliśmy do placówki, w której przebywa Marcelinka, o godzinie 14.20 i od razu pani kierowniczka tego piętra powiedziała, że mam zakaz spotykania się z córką w poniedziałki i czwartki - mówi pan Piotr.
- Mama była na obdukcji, choć wcale nie chciała iść. Powiedziałem jej, żeby nie bała się Niemców. Poszła bodajże po trzech dniach - mówi pan Piotr.

Najnowsze Szczecin Region Polska i świat Sport Kultura Biznes

  Reklama  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Autopromocja  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Autopromocja  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Autopromocja  
Zobacz

radioszczecin.tv

Najnowsze podcasty