Traci na tym gospodarka, ale przede wszystkim dobre relacje polsko-ukraińskie - tak gość "Rozmów pod krawatem" ocenia protest przewoźników na granicy między krajami.
Blokada na granicy nie została wprowadzona przypadkowo w czasie, kiedy w Polsce trwa oczekiwanie na uformowanie się nowego rządu. Polscy politycy nie chcą wziąć teraz odpowiedzialności za decyzje - mówi Dmytro Antoniuk, korespondent Radia Wnet w Kijowie.
- Myślę, że władze Ukrainy oczekują na ten przyszły polski rząd. Wtedy już rozmawiać będą z nowymi ministrami, przedstawicielami rządu i w taki sposób próbować znaleźć jakieś rozwiązanie tej sytuacji. Rozumiemy, że polscy politycy nie chcą brać teraz odpowiedzialności za jakieś kroki - mówi Antoniuk.
Protest przewoźników na granicy polsko-ukraińskiej trwa od 3 tygodni. Domagają się m.in. przywrócenia licencji dla ukraińskich firm przewozowych oraz zlikwidowania po stronie ukraińskiej tzw. e-kolejki, w której muszą czekać wracające z Ukrainy puste ciężarówki.
W ramach protestu blokowany jest wjazd ciężarówek z Ukrainy do Polski.
- Myślę, że władze Ukrainy oczekują na ten przyszły polski rząd. Wtedy już rozmawiać będą z nowymi ministrami, przedstawicielami rządu i w taki sposób próbować znaleźć jakieś rozwiązanie tej sytuacji. Rozumiemy, że polscy politycy nie chcą brać teraz odpowiedzialności za jakieś kroki - mówi Antoniuk.
Protest przewoźników na granicy polsko-ukraińskiej trwa od 3 tygodni. Domagają się m.in. przywrócenia licencji dla ukraińskich firm przewozowych oraz zlikwidowania po stronie ukraińskiej tzw. e-kolejki, w której muszą czekać wracające z Ukrainy puste ciężarówki.
W ramach protestu blokowany jest wjazd ciężarówek z Ukrainy do Polski.