Cenna wygrana koszykarzy Kotwicy Kołobrzeg. Kołobrzeżanie przez cały mecz przegrywali z ostatnimi w tabeli I ligi rezerwami Śląska Wrocław, ale zdołali odrobić straty w niesamowitych okolicznościach i wygrali 71:70.
Chociaż na 25 sekund przed końcową syreną Kotwica przegrywała czterema punktami, to nie poddała się. Najpierw dwa celne rzuty wolne Filipa Zegzuły, a następnie decydujące trafienie za trzy Remona Nelsona i hala Milenium eksplodowała z radości.
Trener wrocławian Marek Popiołek tuż po meczu nie dowierzał w to, co się stało. - Jestem zszokowany tym, jak zaprezentowaliśmy się w ostatniej minucie meczu, prowadząc dziewięcioma punktami, a go przegrywając.
Szkoleniowiec Kotwicy Rafał Frank mówi, że ani przez chwilę nie zwątpił w końcowy rezultat. - Taki scenariusz trochę z horroru. Nawet przez moment nie pomyśleliśmy, że możemy przegrać ten mecz. Do ostatniej sekundy wierzyliśmy, że mecz będzie na naszą korzyść. Bardzo dziękujemy kibicom, że wspierali nas do samego końca - zaznacza Frank.
Dzięki tej wygranej, Kotwica awansowała na drugie miejsce w tabeli. Kolejny mecz już w sobotę, gdy do Kołobrzegu przyjedzie SKS Starogard Gdański.
Trener wrocławian Marek Popiołek tuż po meczu nie dowierzał w to, co się stało. - Jestem zszokowany tym, jak zaprezentowaliśmy się w ostatniej minucie meczu, prowadząc dziewięcioma punktami, a go przegrywając.
Szkoleniowiec Kotwicy Rafał Frank mówi, że ani przez chwilę nie zwątpił w końcowy rezultat. - Taki scenariusz trochę z horroru. Nawet przez moment nie pomyśleliśmy, że możemy przegrać ten mecz. Do ostatniej sekundy wierzyliśmy, że mecz będzie na naszą korzyść. Bardzo dziękujemy kibicom, że wspierali nas do samego końca - zaznacza Frank.
Dzięki tej wygranej, Kotwica awansowała na drugie miejsce w tabeli. Kolejny mecz już w sobotę, gdy do Kołobrzegu przyjedzie SKS Starogard Gdański.