Szef gabinetu politycznego premiera Marek Suski powiedział, że Polska musi bronić prawdy historycznej, ale też swojej wrażliwości w sprawie Holokaustu i tragicznych wydarzeń z czasów II wojny światowej.
Gość programu "Woronicza 17" w TVP Info był pytany o słowa Mateusza Morawieckiego w czasie konferencji bezpieczeństwa w Monachium, gdzie premier zapewniał, że na mocy ustawy o IPN nie będzie kar za mówienie o polskich sprawcach zbrodni, tak jak o sprawcach żydowskich, rosyjskich czy ukraińskich. Odniesienie do Żydów wywołało ostre reakcje w Izraelu.
Marek Suski powiedział, że możliwa jest dalsza eskalacja konfliktu, jeżeli sprawa będzie wykorzystywana w czasie trwającej w Izraelu kampanii wyborczej. Z drugiej strony - mówił - jeżeli Polska będzie opierać się na prawdzie historycznej i jeśli ta prawda zwycięży, to słowa premiera powinny zostać uznane za "stwierdzenie oczywistych faktów".
Marek Suski przypomniał, że kolaboranci byli w Polsce karani za współpracę z wrogiem, a ich odsetek był jednym z najniższych w Europie. Szef gabinetu politycznego premiera zapewniał też, że Polska rozumie wrażliwość Żydów w sprawie Holokaustu, zwłaszcza, że Polacy również byli ofiarami Niemców. Zaznaczył przy tym, że polskie państwo musi bronić wrażliwości Polaków w tej kwestii i walczyć o prawdę historyczną. Jeśli ta prawda się obroni, to, zdaniem Marka Suskiego, z całej sytuacji Polska wyjdzie obronną ręką.
Słowa Mateusza Morawieckiego skrytykowali miedzy innymi premier Benjamin Netanjahu i wiceminister spraw zagranicznych Cipi Chotoweli. W nocy polski rząd wydał komunikat, w którym napisano, że intencją premiera nie było negowanie Holokaustu ani obciążenie żydowskich ofiar odpowiedzialnością za niemieckie ludobójstwo. Jego słowa - według Centrum Informacyjnego Rządu - należy interpretować jako wezwanie do szczerego mówienia o zbrodniach popełnianych na Żydach - bez względu na narodowość tego, kto ich dokonał, brał w nich udział lub się do nich przyczynił.
Marek Suski powiedział, że możliwa jest dalsza eskalacja konfliktu, jeżeli sprawa będzie wykorzystywana w czasie trwającej w Izraelu kampanii wyborczej. Z drugiej strony - mówił - jeżeli Polska będzie opierać się na prawdzie historycznej i jeśli ta prawda zwycięży, to słowa premiera powinny zostać uznane za "stwierdzenie oczywistych faktów".
Marek Suski przypomniał, że kolaboranci byli w Polsce karani za współpracę z wrogiem, a ich odsetek był jednym z najniższych w Europie. Szef gabinetu politycznego premiera zapewniał też, że Polska rozumie wrażliwość Żydów w sprawie Holokaustu, zwłaszcza, że Polacy również byli ofiarami Niemców. Zaznaczył przy tym, że polskie państwo musi bronić wrażliwości Polaków w tej kwestii i walczyć o prawdę historyczną. Jeśli ta prawda się obroni, to, zdaniem Marka Suskiego, z całej sytuacji Polska wyjdzie obronną ręką.
Słowa Mateusza Morawieckiego skrytykowali miedzy innymi premier Benjamin Netanjahu i wiceminister spraw zagranicznych Cipi Chotoweli. W nocy polski rząd wydał komunikat, w którym napisano, że intencją premiera nie było negowanie Holokaustu ani obciążenie żydowskich ofiar odpowiedzialnością za niemieckie ludobójstwo. Jego słowa - według Centrum Informacyjnego Rządu - należy interpretować jako wezwanie do szczerego mówienia o zbrodniach popełnianych na Żydach - bez względu na narodowość tego, kto ich dokonał, brał w nich udział lub się do nich przyczynił.