Policja z regionu w środkowej Szwecji złożyła na siebie doniesienie, po tym, jak podczas firmowej wigilii, jeden z uczestników żartował z ruchu "Me Too". Podczas przyjęcia pojawiły się również policjantki w krótkich spódniczkach i odsłoniętych dekoltach.
Według posterunkowej Anny Lundgren, w trakcie środowego przyjęcia dla 150 policjantów z regionu Hälsingland, jeden z kolegów dopuścił się seksistowskiego żartu.
- Na początku była przyjemna atmosfera z wieloma fajnymi przemówieniami. Później na scenę wszedł jeden z kolegów. Opowiadał, że "Me Too" nagle zrobiło z niego seksistę, że kilka kobiet otrzymało awans. Kiedy powiedział, że wciąż ma w pracy kilka faworytek, na scenie wkroczyły cztery skąpo ubrane policjantki. Miały na sobie spódniczki mini, czarne rajstopy i policyjne koszule rozpięte do połowy dekoltu. Wszyscy dobrze się bawili. Zrobiło mi się niedobrze i po prostu wyszłam - mówiła w szwedzkim radiu Anna Lundgren.
Szef policji regionu Hälsingland Karl von Krusenstjerna, aby upewnić się, czy podczas firmowego przyjęcia nie złamano prawa złożył odpowiednie doniesie.
- Na początku była przyjemna atmosfera z wieloma fajnymi przemówieniami. Później na scenę wszedł jeden z kolegów. Opowiadał, że "Me Too" nagle zrobiło z niego seksistę, że kilka kobiet otrzymało awans. Kiedy powiedział, że wciąż ma w pracy kilka faworytek, na scenie wkroczyły cztery skąpo ubrane policjantki. Miały na sobie spódniczki mini, czarne rajstopy i policyjne koszule rozpięte do połowy dekoltu. Wszyscy dobrze się bawili. Zrobiło mi się niedobrze i po prostu wyszłam - mówiła w szwedzkim radiu Anna Lundgren.
Szef policji regionu Hälsingland Karl von Krusenstjerna, aby upewnić się, czy podczas firmowego przyjęcia nie złamano prawa złożył odpowiednie doniesie.