To było podpalenie. Takie są wstępne ustalenia w śledztwie dotyczącym pożaru domu w niemieckim Trassenheide. Ogień w budynku, w którym miało zamieszkać 15 uciekinierów z Bliskiego Wschodu, pojawił się w niedzielę nad ranem.
Mieszkańców Trassenheide pożar nie zdziwił. Nastroje w stosunku do obcokrajowców w tym regionie są dalekie od przyjaznych.
- Paryż był tuż przed. Być może jest to odpowiedź naszej społeczności. Ojczyzna powinna dbać w pierwszej kolejności o własnych obywateli, a potem organizować takie akcje - mówi jedna z mieszkanek.
Trzeba dodać, że mieszkańcy tej małej niemieckiej miejscowości, oddalonej o 36 kilometrów od Świnoujścia, o planach umieszczenia uchodźców w sąsiedztwie dowiedzieli się w miniony czwartek. Trzy dni później z domu, gdzie miało zamieszkać 15 osób z Bliskiego Wschodu, zostało pogorzelisko.
W pożarze nikt nie ucierpiał, ale dom w tej chwili nie nadaje się do zamieszkania. Wszystko wskazuje na to, że niemieccy samorządowcy będą musieli znaleźć inną lokalizację dla uchodźców.