Mężczyzna leżący bez ruchu w parku nie uzyskał pomocy od większości przechodniów - to wnioski z eksperymentu społecznego przeprowadzonego w Kołobrzegu.
Reakcję przechodniów postanowili sprawdzić ratownicy z grupy „Paramedic”. Mateusz Giec, sekretarz stowarzyszenia mówi, że leżący mężczyzna był ignorowany przez przechodzące osoby.
- Niestety zareagowało tylko 12% osób z tych, które przechodziło. Pozorant w najdłuższym takim czasie leżał 18 minut - mówi Giec.
Brak reakcji tłumaczony jest najczęściej niewiedzą dotyczącą pierwszej pomocy lub strachem. Ratownik apeluje jednak by przełamywać swój lęk lub myślenie o tym, że leżący może być po prostu pod wpływem alkoholu.
- Musimy podchodzić i sprawdzać, nawet z dystansu. Zawołać "halo, proszę pana, czy pan mnie słyszy", abyśmy później do domu poszli z taką świadomością, że nie ominęliśmy osoby, która może naszej pomocy potrzebuje - mówi sekretarz stowarzyszenia „Paramedic”.
Eksperyment wykazał, że w ciągu godziny losem mężczyzny zainteresowało się jedynie pięć osób.
- Niestety zareagowało tylko 12% osób z tych, które przechodziło. Pozorant w najdłuższym takim czasie leżał 18 minut - mówi Giec.
Brak reakcji tłumaczony jest najczęściej niewiedzą dotyczącą pierwszej pomocy lub strachem. Ratownik apeluje jednak by przełamywać swój lęk lub myślenie o tym, że leżący może być po prostu pod wpływem alkoholu.
- Musimy podchodzić i sprawdzać, nawet z dystansu. Zawołać "halo, proszę pana, czy pan mnie słyszy", abyśmy później do domu poszli z taką świadomością, że nie ominęliśmy osoby, która może naszej pomocy potrzebuje - mówi sekretarz stowarzyszenia „Paramedic”.
Eksperyment wykazał, że w ciągu godziny losem mężczyzny zainteresowało się jedynie pięć osób.
Edycja tekstu: Michał Król