Niewyobrażalny fetor, porozrzucane szczątki zwierząt i gospodarz, który nikogo nie chce wpuścić na teren - tak wygląda ferma lisów w Wielgowie, która najprawdopodobniej zostanie rozebrana.
Właścicielem fermy jest 70-letni mężczyzna. Nie chciał rozmawiać ani ze strażnikami miejskimi, ani przedstawicielami Rady Osiedla Wielgowo.
- Zobaczyliśmy tam dramat, jedną wielką trupiarnię - mówi Dagmara Cerzniewska. - Są szczątki zwierząt sprzed paru lat, ale też sprzed paru dni. Bez gumowców, maseczek i rękawiczek nie ma co tam wchodzić.
Sprawą w piątek zajmie się sanepid. Znalezisko grozi katastrofą biologiczną - powiedział przedstawiciel Zakładu Medycyny Sądowej. Jego zdaniem, ferma natychmiast powinna być rozebrana.
Na miejscu jest też mnóstwo innych zwierząt. - Żyją, ale są trzymane w fatalnych warunkach - powiedział nam Michał Kudawski z Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt.