Wraca polityczny spór o to, kto zniszczył stocznię szczecińską. To za sprawą słów Bronisława Komorowskiego. Ubiegający się o reelekcję prezydent RP powiedział w środę w Szczecinie, że do upadku stoczni doprowadziły m.in. błędy rządu PiS.
Według Komorowskiego, Duda nie powiedział o wszystkim.
- Że stocznia szczecińska upadła m.in. w wyniku błędnych decyzji rządu PiS-u. Bo przecież błędem było rozdzielenie stoczni szczecińskiej i gdyńskiej - mówił Komorowski.
Po tych słowach rozgorzała dyskusja na Twitterze. "Jowita nie podpowiedziała" - skomentował radny PiS Marek Duklanowski.
"Zapewne chodziło, o to że rozdzielono uwagę i zaangażowanie, dla G [Gdańska - red.] znaleziono inwestora" - napisał poseł PO Arkadiusz Litwiński.
Spór o to, kto jest odpowiedzialny za upadek stoczni trwa od lat. W 2013 roku prezes PiS uznał, że winni są byli premierzy: Donald Tusk i Leszek Miller.
- Kto aresztował zarząd, który sobie świetnie dawał radę? Kto zniszczył później stocznię ostatecznie, bo musiał płynąć w głównym nurcie, więc nie mógł się przeciwstawić Unii Europejskiej - pytał Jarosław Kaczyński.
Miller nazwał te słowa "kłamstwem szczecińskim" i dodał, że rząd PiS skupił się wyłącznie na ratowaniu stoczni w Gdańsku, zamiast znaleźć inwestora dla wszystkich trzech zakładów.
W 2011 roku doszło do procesu w trybie wyborczym o stocznię. Jacek Piechota z SLD pozwał Krzysztofa Zarembę z PiS, który powiedział, że działania Piechoty doprowadziły do upadku zakładu. Sąd oddalił pozew.
Stocznia Szczecińska Nowa upadła w 2009 roku, po tym jak Komisja Europejska uznała udzieloną jej pomoc publiczną za nielegalną. Państwo musiało wyprzedać majątek firmy.