Kto - związkowcy czy miasto - zerwał rozmowy w sprawie podwyżek dla pracowników miejskich jednostek budżetowych w Szczecinie i jaki powinien być ich ciąg dalszy? O tym dyskutowali radni w "Kawiarence Politycznej" Radia Szczecin.
- Zgodnie z prawem, prezydent miasta mógłby rozmawiać tylko w kwestii pracowników zatrudnionych w urzędzie. Natomiast w spółkach miejskich czy placówkach oświatowych związki musiałyby wchodzić w strajk zbiorowy z pracodawcami - mówiła radna.
- Gdyby była wola, to dałoby się to jakoś rozwiązać... - wtrącił prowadzący audycję, Andrzej Kutys.
- I w takim tonie te rozmowy się toczyły, i wola dalej jest - odparła Łażewska. - Tylko strona związkowa jest jakoś tak mocno zradykalizowana. 700 złotych podwyżki. To jest horrendalna kwota. Łącznie to 90 milionów. Miasta po prostu na to nie stać.
Radny PiS Marek Duklanowski mówił, że rada miasta wyraziła stanowisko, żeby prezydent zasiadł do rozmów i zaczął realizować postanowienia wcześniejszych umów, których nie realizował. Jak dodawał, wcale nie chodzi o 700 złotych.
- Dzisiaj jest mowa o kwocie ok. 300-350 złotych. To jest jedyna kwota, o której związkowcy dzisiaj mówią. I nie jest tak, że to oni są nieugięci, tylko po drugiej stronie nie ma partnera. Jeśli partnerem w jakimkolwiek zakładzie pracy miałby być kierownik czy menadżer, ale nie prezes, który decyduje o finansach, to nie traktuje się poważnie strony, która reprezentuje dzisiaj zatrudnionych w urzędzie miasta i spółkach - komentował radny.
Jak dodawał Duklanowski, choć PiS ma swojego wiceprezydenta, to nie on decyduje o podwyżkach, ale całe kolegium prezydenckie z Piotrem Krzystkiem na czele.
Z kolei Dawid Krystek z SLD tłumaczył, jak w świetle zerwanych rozmów powinni zachować się w najbliższym czasie radni. - Na najbliższej sesji rady miasta, na kwietniowej bądź majowej, pojawi się inicjatywa pana prezydenta, aby powołać nową spółkę o roboczej nazwie "inwestycje miejskie". I my jako radni Szczecina mamy zadecydować, że cała kwota zapisana w budżecie, która jest wzięta z kredytów na kolejne inwestycje w kolejnych latach, ma być realizowana przez spółkę miejską. A postawa prezydenta jest taka, że jak jest źle, to mówi: "to nie ja, to spółka". To proszę mi dzisiaj pokazać takiego głupiego radnego, który za tą uchwałą zagłosuje, po takich słowach pana prezydenta - mówił Krystek.
Radna Małgorzata Gadomska z PO radziła z kolei, by na spór patrzeć nie przez pryzmat polityczny, a z perspektywy konieczności podwyżek. - Pan prezydent i miasto jest właścicielem tych spółek. Jest również organem prowadzącym dla wielu instytucji miejskich. Ludzie pracują bardzo ciężko, a pensja od lat nie wzrasta. Podwyżki są konieczne. Pan prezydent musi podjąć decyzję i usiąść do rozmów - uważa radna.
Sprawa wzrostu wynagrodzeń dotyczy 6,5 tysiąca osób. W grudniu ubiegłego roku prezydent Szczecina Piotr Krzystek zaproponował podwyżkę dla pracowników miejskich jednostek budżetowych w wysokości 200 złotych dla zarabiających najmniej i 110 złotych dla reszty. Czwartkowe rozmowy między związkowcami a prezydentem zostały zerwane, kiedy prezydent poinformował, że nie jest stroną w sprawie.
Posłuchaj "Kawiarenki politycznej".
Renata Łażewska z prezydenckiego klubu Bezpartyjnych mówiła, że to związkowcy przerwali rozmowy. Deklarowała jednocześnie, że miasto jest gotowe do ponownego podjęcia rozmów.
- Dzisiaj jest mowa o kwocie ok. 300-350 złotych. To jest jedyna kwota, o której związkowcy dzisiaj mówią - mówił radny PiS Marek Duklanowski.
Z kolei Dawid Krystek z SLD tłumaczył, jak w świetle zerwanych rozmów powinni zachować się w najbliższym czasie radni.