To tragedia, w którą trudno uwierzyć - mówią mieszkańcy Darłowa. Sąsiedzi i znajomi zamordowanych w zamachu w Manchesterze Marcina i Angeliki Klis składają kwiaty przy ustawionych na rynku przed ratuszem zdjęciach małżeństwa.
Pochodzący z Darłowa kobieta i mężczyzna zginęli, gdy przyjechali odebrać swoje córki, które bawiły się na koncercie Ariany Grande w Manchester Arena.
- Tragedia. Jechali tam, żeby zapracować i rozwijać się. Ktoś przyszedł i zniszczył to. Męża znałem tylko z widzenia, a ją bardzo dobrze. To była fajna kobitka i śliczna dziewczyna. Kumplowaliśmy się na osiedlu - mówią mieszkańcy.
On był listonoszem, ona sprzedawczynią. Zamordowanych w zamachu wspominają mieszkańcy Darłowa. Pan Marcin był dobrze znanym w Darłowie pracownikiem Poczty Polskiej. - Bardzo dobrze go wspominam. Przyjazny człowiek, dobry dla wszystkich. Żal serce ściska i to jest nie do powiedzenia - mówi jeden z mieszkańców.
Angelika Klis nim wyjechała wraz z mężem i dwiema córkami do Yorku w Anglii, pracowała jako sprzedawczyni. Wspomina ją koleżanka, która pracuje w sklepie. - Wszyscy się znamy. Była moją sąsiadką. Super dziewczyna, ludzka, wesoła. Stała się tragedia - dodaje kobieta.
Burmistrz Darłowa Arkadiusz Klimowicz mówi, że w tym niewielkim nadmorskim miasteczku mieszkańcy na wieść o tym, że ich sąsiedzi stracili życie w zamachu terrorystycznym przeżyli wstrząs. W środę jedynym tematem w Darłowie była śmierć Marcina i Angeliki.
- To niewielkie miasto i wszyscy się tu znają. Wielu mieszkańców znali rodzinę. Oboje mają tu swoją dalszą rodzinę, rodziców, znajomych, więc całe miasto jest poruszone i wyrażamy swoje ubolewanie, również na portalach społecznościowych. Na rynku powstało spontanicznie miejsce poświęcone zamordowanym Polakom z Darłowa - dodaje burmistrz.
Zamordowane małżeństwo wyjechało z Darłowa już wiele lat temu, ale regularnie odwiedzali rodzinne miasto. Ostatni raz byli tu dwa tygodnie temu.
Małżeństwo osierociło dwie córki w wieku 14 i 20 lat. W środę śledztwo w sprawie zamachu wszczęła z urzędu prokuratura.
- Tragedia. Jechali tam, żeby zapracować i rozwijać się. Ktoś przyszedł i zniszczył to. Męża znałem tylko z widzenia, a ją bardzo dobrze. To była fajna kobitka i śliczna dziewczyna. Kumplowaliśmy się na osiedlu - mówią mieszkańcy.
On był listonoszem, ona sprzedawczynią. Zamordowanych w zamachu wspominają mieszkańcy Darłowa. Pan Marcin był dobrze znanym w Darłowie pracownikiem Poczty Polskiej. - Bardzo dobrze go wspominam. Przyjazny człowiek, dobry dla wszystkich. Żal serce ściska i to jest nie do powiedzenia - mówi jeden z mieszkańców.
Angelika Klis nim wyjechała wraz z mężem i dwiema córkami do Yorku w Anglii, pracowała jako sprzedawczyni. Wspomina ją koleżanka, która pracuje w sklepie. - Wszyscy się znamy. Była moją sąsiadką. Super dziewczyna, ludzka, wesoła. Stała się tragedia - dodaje kobieta.
Burmistrz Darłowa Arkadiusz Klimowicz mówi, że w tym niewielkim nadmorskim miasteczku mieszkańcy na wieść o tym, że ich sąsiedzi stracili życie w zamachu terrorystycznym przeżyli wstrząs. W środę jedynym tematem w Darłowie była śmierć Marcina i Angeliki.
- To niewielkie miasto i wszyscy się tu znają. Wielu mieszkańców znali rodzinę. Oboje mają tu swoją dalszą rodzinę, rodziców, znajomych, więc całe miasto jest poruszone i wyrażamy swoje ubolewanie, również na portalach społecznościowych. Na rynku powstało spontanicznie miejsce poświęcone zamordowanym Polakom z Darłowa - dodaje burmistrz.
Zamordowane małżeństwo wyjechało z Darłowa już wiele lat temu, ale regularnie odwiedzali rodzinne miasto. Ostatni raz byli tu dwa tygodnie temu.
Małżeństwo osierociło dwie córki w wieku 14 i 20 lat. W środę śledztwo w sprawie zamachu wszczęła z urzędu prokuratura.
Pochodzący z Darłowa kobieta i mężczyzna zginęli, gdy przyjechali odebrać swoje córki, które bawiły się na koncercie Ariany Grande w Manchester Arena.
Burmistrz Darłowa Arkadiusz Klimowicz mówi, że w tym niewielkim nadmorskim miasteczku mieszkańcy na wieść o tym, że ich sąsiedzi stracili życie w zamachu terrorystycznym przeżyli wstrząs.
On był listonoszem - ona sprzedawczynią. Zamordowanych w zamachu wspominają mieszkańcy Darłowa. Pan Marcin był dobrze znanym w Darłowie pracownikiem Poczty Polskiej.