Skończy się gehenna okolicznych mieszkańców - trwają przygotowania do wywozu chemikaliów składowanych od kilku lat przy ulicy Na Grobli w Stargardzie.
Rozpoczęła je kielecka firma Hydrogeotechnika, która na zlecenie miasta dopilnuje też utylizacji nielegalnych odpadów. Pracownicy firmy zabezpieczyli już teren składowiska.
Trwa badanie zawartości blisko dwustu beczek i pojemników z substancjami nieznanego pochodzenia. Wywóz i i utylizacja chemikaliów to koszt około miliona złotych, zostanie sfinansowany w całości z miejskiego budżetu.
Składowisko sąsiaduje z ogródkami działkowymi, tuż obok są budynki mieszkalne. Trzeba działać ostrożnie, bo nie wiadomo, co znajduje się w niektórych beczkach i pojemnikach - wyjaśnia Sławomir Bis z Hydrogeotechniki.
- Wyjmujemy, segregujemy, będziemy to potem pakować i wywozić na instalację (przetwarzania odpadów niebezpiecznych - red.). Nie wiadomo, co tam jest, trzeba wszystko przebadać, robić ostrożnie, pomalutku. To są beczki metalowe, coś może zaiskrzyć, zrobi się problem - trzeba też dbać o zdrowie ludzi, pracowników, tak że pośpiech jest tutaj niewskazany - mówi Bis.
Pan Władysław, który tuż obok ma swoją działkę z dużą ulgą przyjął wiadomość o wywózce chemikaliów.
- Nie będzie tego świństwa. Ludzie mieszkają blisko działek, tu też wiele osób przebywa. Nie pozwalano tu wjeżdżać, blokowano, cały czas coś tu wozili. A skąd - tego nie wiemy - mówił.
Dowiedzieć się tego chce również miasto, które zapowiedziało roszczenia wobec osób nielegalnie sprowadzających opady. Zgodnie z umową wykonawca ma cztery miesiące na ich usunięcie.
Trwa badanie zawartości blisko dwustu beczek i pojemników z substancjami nieznanego pochodzenia. Wywóz i i utylizacja chemikaliów to koszt około miliona złotych, zostanie sfinansowany w całości z miejskiego budżetu.
Składowisko sąsiaduje z ogródkami działkowymi, tuż obok są budynki mieszkalne. Trzeba działać ostrożnie, bo nie wiadomo, co znajduje się w niektórych beczkach i pojemnikach - wyjaśnia Sławomir Bis z Hydrogeotechniki.
- Wyjmujemy, segregujemy, będziemy to potem pakować i wywozić na instalację (przetwarzania odpadów niebezpiecznych - red.). Nie wiadomo, co tam jest, trzeba wszystko przebadać, robić ostrożnie, pomalutku. To są beczki metalowe, coś może zaiskrzyć, zrobi się problem - trzeba też dbać o zdrowie ludzi, pracowników, tak że pośpiech jest tutaj niewskazany - mówi Bis.
Pan Władysław, który tuż obok ma swoją działkę z dużą ulgą przyjął wiadomość o wywózce chemikaliów.
- Nie będzie tego świństwa. Ludzie mieszkają blisko działek, tu też wiele osób przebywa. Nie pozwalano tu wjeżdżać, blokowano, cały czas coś tu wozili. A skąd - tego nie wiemy - mówił.
Dowiedzieć się tego chce również miasto, które zapowiedziało roszczenia wobec osób nielegalnie sprowadzających opady. Zgodnie z umową wykonawca ma cztery miesiące na ich usunięcie.