Od 50 do 300 sztuk odpadów można znaleźć na stu metrach nadbałtyckich plaż.
Choć problemu nie da się rozwiązać od tak, są na niego pewne sposoby, jak pływający kosz na śmieci. Taki jest już na marinie w Świnoujściu.
Ma 30 litrów pojemności i właśnie zainstalowany został w porcie jachtowym. Zdaniem mieszkańców i gości - słusznie. - Ludziom przychodzą różne pomysły do głowy, wyrzucają wszystko, więc tutaj chyba chcą zobaczyć, co tam wpadnie do tego kosza... - Jeżeli rzeczywiście jest taka maszyna, która oczyszcza, to uważam, że dobrze - podkreślają świnoujścianie.
- Ten nowy nabytek na terenie na pewno się przyda - przyznaje Marek Bartkowski, dyrektor OSiR Wyspiarz: - Mówimy o koszu morskim, którego zadaniem jest zbieranie pływających odpadów po powierzchni wody. Butelki plastikowe PET, nieczystości stałe, które po prostu pływają po marinie. Prądy wodne, które są tutaj powodują, że te śmieci zbierają się w tym miejscu właśnie, dlatego też tu jest zainstalowany ten kosz.
Portbin będzie działał przez cały rok. Z inicjatywą jego zainstalowania wyszła fundacja Mare.
Ma 30 litrów pojemności i właśnie zainstalowany został w porcie jachtowym. Zdaniem mieszkańców i gości - słusznie. - Ludziom przychodzą różne pomysły do głowy, wyrzucają wszystko, więc tutaj chyba chcą zobaczyć, co tam wpadnie do tego kosza... - Jeżeli rzeczywiście jest taka maszyna, która oczyszcza, to uważam, że dobrze - podkreślają świnoujścianie.
- Ten nowy nabytek na terenie na pewno się przyda - przyznaje Marek Bartkowski, dyrektor OSiR Wyspiarz: - Mówimy o koszu morskim, którego zadaniem jest zbieranie pływających odpadów po powierzchni wody. Butelki plastikowe PET, nieczystości stałe, które po prostu pływają po marinie. Prądy wodne, które są tutaj powodują, że te śmieci zbierają się w tym miejscu właśnie, dlatego też tu jest zainstalowany ten kosz.
Portbin będzie działał przez cały rok. Z inicjatywą jego zainstalowania wyszła fundacja Mare.
Dodaj komentarz 2 komentarze
Znajac życie to za 4 miesiace ten kosz tez bedzie śmieciem…
w podstawówce 40 lat temu za wyrzucenie papierka po cukierku krówka dostałem manto od nauczyciela dyżurnego a cała klasa przeze mnie musiała zostać po lekcjach i posprzątać cały teren dookoła szkoły, nie pamiętam żeby za komuny były gdzieś śmieci czy pety, była dyscyplina szlauch milicyjny a w szkołach linijka albo rózga i nikt nie przeklinał wulgaryzmy były niemile widziane kurde jak ktoś powiedział to był skandal, teraz zdziczenie i porażająca ignorancja na wszystko , nikt nie przestrzega przepisów ani tzw. kultury osobistej