Zachodniopomorska policja poszukuje alpaki. Zwierzę zginęło w czwartek z hodowli w podszczecińskim Tanowie.
Zaginiony ma dwa lata, jest biały i ma na imię "Mango". To młody, bardzo łagodny samiec, któremu teraz grozi wielkie niebezpieczeństwo, bo alpaki w samotności giną - mówi właścicielka, Anna Szymańska-Dempc.
- To są zwierzęta stadne, trzymają się razem i alpakarnia to jest taka przystań bezpieczna. Jak się cokolwiek dzieje, to zawsze uciekają stadem, więc niemożliwe, żeby się sam oddzielił, żeby gdziekolwiek pobiegł - mówi Szymańska-Dempc.
W tej chwili w stadzie zostało 16 alpak. To wyjątkowo przyjazne stworzenia o wyjątkowym usposobieniu - mówi Norbert Dempc, właściciel stada.
- Są to specyficzne zwierzęta. Do końca nie pokazują, że są chore, bo ona jest takim zwierzęciem, które cały czas musi podążać za stadem. Nawet matka, jak urodzi, to popatrzy: aha, dziecko się urodziło i ja idę sobie jeść - mówi Dempc.
- To są zwierzęta stadne, trzymają się razem i alpakarnia to jest taka przystań bezpieczna. Jak się cokolwiek dzieje, to zawsze uciekają stadem, więc niemożliwe, żeby się sam oddzielił, żeby gdziekolwiek pobiegł - mówi Szymańska-Dempc.
W tej chwili w stadzie zostało 16 alpak. To wyjątkowo przyjazne stworzenia o wyjątkowym usposobieniu - mówi Norbert Dempc, właściciel stada.
- Są to specyficzne zwierzęta. Do końca nie pokazują, że są chore, bo ona jest takim zwierzęciem, które cały czas musi podążać za stadem. Nawet matka, jak urodzi, to popatrzy: aha, dziecko się urodziło i ja idę sobie jeść - mówi Dempc.
Co stało się z dwuletnim "Mango", ustalają policjanci. Alpaki nie są agresywne, ale jeżeli spotkamy samotne zwierzę, powinniśmy poinformować służby weterynaryjne.
Edycja tekstu: Michał Król