Ratownicy w Tajlandii przygotowują się do wznowienia akcji w zalanej wodą jaskini w Tajlandii. Na dole czeka ośmiu młodych ludzi i ich 25 letni opiekun. Kilkunastogodzinna przerwa po wyprowadzeniu z zatopionych korytarzy pierwszych czterech chłopców jest niezbędna, by nurkowie, eskortujący młodych ludzi, mogli odpocząć, a także sprawdzić i przygotować sprzęt.
Pierwszy z nich - oprócz własnej - będzie transportował butlę z powietrzem dla podążającego za nim chłopca. Drugi nurek, płynąc za ratowanym, będzie go ubezpieczał. Będą się poruszali wzdłuż liny, wytyczającej drogę w korytarzu o silnie ograniczonej widoczności.
Pierwsi czterej chłopcy, wydobyci w niedzielę z jaskini, zostali przetransportowani do szpitala w Chiang Rai. Prowadzący operację poinformowali, że na początku wyprowadzono osoby będące w najlepszej kondycji fizycznej.
Dramat 12 chłopców trwa od 23 czerwca. Młodzi piłkarze wraz z trenerem weszli do jaskini Tham Luang Nang Non na północy kraju, gdzie po ulewach zostali odcięci przez przybierającą wodę.
Zaginionych odnaleźli po 9 dniach poszukiwań nurkowie z Wielkiej Brytanii. Dostarczyli wycieńczonym chłopcom lekarstwa i żywność. Wobec poważnych trudności technicznych planowano, że uwięzieni mogą spędzić pod ziemią nawet kilka miesięcy, do końca pory deszczowej. Akcję jednak przyspieszono.
Zbliżający się front burzowy mógł zniweczyć dwutygodniową pracę związaną z wypompowywaniem wody z korytarzy. Ponadto w miejscu gdzie znajdowali się chłopcy, obniżał się poziom tlenu, co w dłuższej perspektywie zagrażało ich życiu.
Operację rozpoczęto w niedzielę o godz. 10 czasu lokalnego. Uczestniczą w niej setki osób, wśród nich 90 nurków, w tym 50 zagranicznych.