Polscy pracownicy tymczasowi kością niezgody w miasteczku Fitjar na południu Norwegii. Mieszkańcy obawiają się, że Polacy mogą stanowić dla nich zagrożenie zakażenia się koronawirusem.
Chodzi o 50 pracowników z Polski, których sprowadzono do pracy w miejscowej stoczni. Po przyjeździe do Norwegii zostali poddani 14-dniowej kwarantannie. Odbywają ją w dwóch barakach oddalonych o dwa kilometry od centrum liczącego trzy tysiące mieszkańców miasteczka Fitjar, w którym na Covid-19 zachorowało pięć osób.
- Mieszkańcy obawiają się pandemii. Ryzyko zakażenia wirusem z pewnością nie zmniejszy się, kiedy w gminie pojawi się 50 lub stu obcokrajowców - mówił w norweskiej telewizji burmistrz Fitjar, Harald Rydlar.
Dyrektor stoczni Hugo Strand przekonuje, że aby utrzymać ciągłość produkcji w stoczni potrzebni są pracownicy z zagranicy i zapowiada sprowadzić kolejnych 50. Twierdzi, że Polacy łatwiej mogą się zarazić patogenem od mieszkańców miasteczka, niż być dla nich zagrożeniem.
Burmistrz Fitjar, stanowczo sprzeciwia się zatrudnieniu kolejnych pracowników z Polski i żąda ograniczenia produkcji w stoczni.
W Norwegii zakażonych koronawirusem jest 5200 osób. Odnotowano 51 zgonów.
- Mieszkańcy obawiają się pandemii. Ryzyko zakażenia wirusem z pewnością nie zmniejszy się, kiedy w gminie pojawi się 50 lub stu obcokrajowców - mówił w norweskiej telewizji burmistrz Fitjar, Harald Rydlar.
Dyrektor stoczni Hugo Strand przekonuje, że aby utrzymać ciągłość produkcji w stoczni potrzebni są pracownicy z zagranicy i zapowiada sprowadzić kolejnych 50. Twierdzi, że Polacy łatwiej mogą się zarazić patogenem od mieszkańców miasteczka, niż być dla nich zagrożeniem.
Burmistrz Fitjar, stanowczo sprzeciwia się zatrudnieniu kolejnych pracowników z Polski i żąda ograniczenia produkcji w stoczni.
W Norwegii zakażonych koronawirusem jest 5200 osób. Odnotowano 51 zgonów.