Jedna osoba nie żyje, a kilka zostało rannych po wypadku polskiego autobusu, do którego doszło we wtorek wieczorem w Rumunii.
Podróż organizowała krakowska firma "Tourist Track". Jak powiedział jej właściciel Aleksander Dymek, który jest przewodnikiem wycieczki, pojazd zjechał z drogi i uderzył w budynek.
- Kierowca prawdopodobnie dostał zawału serca, nie widziałem jednak diagnozy. Jest jedyną ofiarą śmiertelną. Zjechał z drogi i uderzył w dom. Siedem osób trafiło do szpitala, dwie wyszły, a pięć ma wyjść dziś do południa - poinformował.
Do wypadku doszło w miejscowości Moisei, w okręgu Maramuresz. Jak dodaje Aleksander Dymek, na miejscu od razu pojawiły się służby ratunkowe oraz dźwig do rozmontowania zgniecionego autobusu. Wójt gminy rozlokował pasażerów po okolicznych pensjonatach. Autobusem podróżowało 49 osób. To pielgrzymi z powiatów myślenickiego, tatrzańskiego i nowotarskiego w Małopolsce.
Jak poinformował rzecznik prasowy ministerstwa spraw zagranicznych Łukasz Jasina - życiu hospitalizowanych osób nie zagraża niebezpieczeństwo.
- Kierowca prawdopodobnie dostał zawału serca, nie widziałem jednak diagnozy. Jest jedyną ofiarą śmiertelną. Zjechał z drogi i uderzył w dom. Siedem osób trafiło do szpitala, dwie wyszły, a pięć ma wyjść dziś do południa - poinformował.
Do wypadku doszło w miejscowości Moisei, w okręgu Maramuresz. Jak dodaje Aleksander Dymek, na miejscu od razu pojawiły się służby ratunkowe oraz dźwig do rozmontowania zgniecionego autobusu. Wójt gminy rozlokował pasażerów po okolicznych pensjonatach. Autobusem podróżowało 49 osób. To pielgrzymi z powiatów myślenickiego, tatrzańskiego i nowotarskiego w Małopolsce.
Jak poinformował rzecznik prasowy ministerstwa spraw zagranicznych Łukasz Jasina - życiu hospitalizowanych osób nie zagraża niebezpieczeństwo.