Impuls do rozpoczęcia Akcji pod Arsenałem dał pracujący dla AK akwizytor firmy Wedel, który dostarczał słodycze do centrali Gestapo przy alei Szucha. Zygmunt Kaczyński "Wesoły" dzwoniąc do pobliskiej kawiarni dał znać, że samochód z więźniami wyruszył w stronę Pawiaka. "Po drodze na konwój czekali już Polacy" - mówi historyk dr Szymon Niedziela. "Do akcji przeznaczono około 30 żołnierzy, dowodził nimi Stanisław Broniewski Orsza. Zdecydowano, że najważniejszy jest rozsądek żołnierski a nie emocje" - powiedział historyk.
W stronę ciężarówki z więźniami najpierw poleciały butelki z benzyną, co spowodowało pożar samochodu. Niemcy, którzy wyskoczyli z szoferki zostali natychmiast rozstrzelani i przystąpiono do uwolnienia więźniów. Jak zaznacza jednak historyk Katarzyna Utracka, akcja trwała zbyt długo i to głównie doprowadziło do ofiar po polskiej stronie. "Tutaj przypadek zadziałał, a mianowicie pojawili się Niemcy, pojawili się granatowi policjanci, doszło do strzelaniny" - powiedziała Katarzyna Utracka.
Pomimo tego, że udało się odbić "Rudego" to Jan Bytnar zmarł wkrótce potem ze względu na rany odniesione podczas przesłuchań. Dr Szymon Niedziela przypomina również, że za tak dużą akcję podziemia w centrum Warszawy życiem zapłacili również polscy więźniowie. "Na dziedzińcu Pawiaka, dzień później, Niemcy rozstrzelali 140 osób" - powiedział historyk.
Akcję pod Arsenałem opisuje między innymi wydana konspiracyjnie jeszcze w tym samym roku książka Aleksandra Kamińskiego "Kamienie na Szaniec". Książka tak naprawdę jest zbiorem wspomnień Tadeusza Zawadzkiego "Zośki", które polecono mu spisać w ramach terapii po śmierci najbliższych przyjaciół.