Były starosta myśliborski boi się, że zostanie odstrzelony. Arkadiusz Janowicz z PSL powiadomił policję, że grozi mu wydawca Gazety Myśliborskiej.
Lokalna gazeta opublikowała bowiem jego zdjęcie na celowniku karabinu snajperskiego z tytułem "Janowicz do odstrzału". Numer tygodnika zapowiadał sesje rady powiatu podczas której odwołano starostę.
Tuż po sesji, na której Janowicz stracił stanowisko, przedłożył zwolnienie lekarskie. A wydawca Tygodnika Tomasz Duklanowski został przez policję wezwany na przesłuchanie.
- Zaskoczenie było zupełne, bo chodziło o artykuł w gazecie pod tytułem "Janowicz do odstrzału" - powiedział Duklanowski i zaznaczył, że chodziło o odstrzał w sensie politycznym.
- To zupełny absurd. Nie mam żadnej broni. To radni mieli odstrzelić starostę i to zrobili, ale nie w formie takiej, że strzelali do kogoś, ale przez głosowanie i odwołanie go - wyjaśnił Duklanowski.
W piątek były starosta Janowicz ma wyłączony telefon. Według szczecińskiego adwokata Włodzimierza Łyczywka podstaw do wszczęcia postępowania i postawienia zarzutu nie ma.
- Taki tytuł jest typowym grepsem dziennikarskim. Słowo do odstrzału nie oznacza do odstrzału fizycznego, ale prawnego. To przenośnia i tego typu rzeczy są dość powszechne w tabloidach - tłumaczy Łyczywek.
Przesłuchanie w tej sprawie w najbliższy czwartek.
Za kierowanie gróźb karalnych grozi grzywna lub do dwóch lat pozbawienia wolności.
Tuż po sesji, na której Janowicz stracił stanowisko, przedłożył zwolnienie lekarskie. A wydawca Tygodnika Tomasz Duklanowski został przez policję wezwany na przesłuchanie.
- Zaskoczenie było zupełne, bo chodziło o artykuł w gazecie pod tytułem "Janowicz do odstrzału" - powiedział Duklanowski i zaznaczył, że chodziło o odstrzał w sensie politycznym.
- To zupełny absurd. Nie mam żadnej broni. To radni mieli odstrzelić starostę i to zrobili, ale nie w formie takiej, że strzelali do kogoś, ale przez głosowanie i odwołanie go - wyjaśnił Duklanowski.
W piątek były starosta Janowicz ma wyłączony telefon. Według szczecińskiego adwokata Włodzimierza Łyczywka podstaw do wszczęcia postępowania i postawienia zarzutu nie ma.
- Taki tytuł jest typowym grepsem dziennikarskim. Słowo do odstrzału nie oznacza do odstrzału fizycznego, ale prawnego. To przenośnia i tego typu rzeczy są dość powszechne w tabloidach - tłumaczy Łyczywek.
Przesłuchanie w tej sprawie w najbliższy czwartek.
Za kierowanie gróźb karalnych grozi grzywna lub do dwóch lat pozbawienia wolności.