Rządząca większość w sejmiku województwa ustaliła pensję marszałka Olgierda Geblewicza z Platformy Obywatelskiej. Kwoty nie wpisano - jedynie słowo "maksymalne", na jakie pozwalają przepisy.
"Za" była rządząca koalicja, a przewodnicząca sejmiku Maria Ilnicka-Mądry komentowała.
- Panie marszałku, ja mogę panu tylko powiedzieć, że to jest za mało - powiedziała Ilnicka-Mądry.
Olgierd Geblewicz w odpowiedzi mówił o prezesie Prawa i Sprawiedliwości.
- Ze względu na ogłoszoną "Urbi et Orbi" skromność przez Jarosława Kaczyńskiego jest to dostosowanie obniżki wynagrodzenia do rozporządzenia, które narzucił Jarosław Kaczyński - wskazywał Geblewicz.
Zdaniem Pawła Muchy z PiS, gdy sejmik wybrał także marszałka i członków zarządu, to jasno pokazuje to priorytety rządzących sejmikiem.
- To nie jest dyskusja o sprawach mieszkańców województwa. To jest dyskusja o posadach, etatach i nominacjach. Na tym się niestety państwo skupili. To uznali za absolutnie najważniejsze - ocenił Mucha.
W ubiegłym roku rząd zdecydował w rozporządzeniu o obniżeniu pensji samorządowców o 20 proc. Wtedy sejmik, rządzony przez PO-PSL, to rozporządzenie zignorował. W praktyce - w 2017 roku - mowa była o pensji niższej o 1600 złotych, gdy Geblewicz zarabiałby ponad 11 tysięcy miesięcznie.