- Nagle domofon dzwoni, słyszę: pali się, ubierać się i uciekać! Otworzyłem drzwi i usłyszałem, że proszę wziąć ubranie ze sobą, a na dole się pan ubierze. Widziałem jak na noszach zabierali 2 czy 3 osoby do karetki. Oni zaczęli robić grilla na zewnątrz, ale późnej przenieśli się do kuchni i tam się zapaliło. – opowiada sąsiad pan Kazimierz.
Lokatorzy całą noc spędzili poza mieszkaniami.
- Do godziny prawie 5 rano czekałem przy śmietniku na zewnątrz, czekając co będzie dalej. Do mieszkania nie wchodziłem, bo nie można było. Całe mieszkanie było zadymione. Mieszkanie jest zniszczone, będzie wymagało remontu, ja sam tego nie zrobię. – dodaje pan Kazimierz.
Okoliczności zdarzenia bada policja.