Najpóźniej pod koniec listopada 12 dzieci wprowadzi się ponownie do swoich mieszkań. To po pożarze stargardzkiej placówki opiekuńczo-wychowawczej.
Ogień wybuchł miesiąc temu w jednej z kamienic w śródmieściu Stargardu. Uszkodzenia okazały się na tyle duże, że remont potrwa dłużej, niż zakładano. By usunąć zapach spalenizny konieczne okazało się skuwanie tynków.
Agnieszka Ignasiak, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie informuje, że niezbędna jest również wymiana stolarki okiennej.
- Będą położone podłogi i wymienione drzwi, mam nadzieję, że do końca listopada dzieci się już wprowadzą. By uniknąć takich rzeczy kupiliśmy czujki do wszystkich pokoi mieszkalnych dzieci. Do tej pory czujka była tylko w pomieszczeniu, gdzie jest aneks jadalny, natomiast pożar wybuchł w pomieszczeniu peryferyjnym - powiedziała.
Zatrudniony do prac remontowych Wiktor nie ukrywa, że pozostało jeszcze dużo do zrobienia.
- Najgorsza była spalenizna, ale pozbywamy się tego, to schodzi. Najwięcej pracy jest w dużym pokoju - przyznał.
Pięć placówek na terenie miasta jest domem dla osiemdziesięciorga wychowanków. We wszystkich mają być instalowanej dodatkowe czujniki dymu.
Agnieszka Ignasiak, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie informuje, że niezbędna jest również wymiana stolarki okiennej.
- Będą położone podłogi i wymienione drzwi, mam nadzieję, że do końca listopada dzieci się już wprowadzą. By uniknąć takich rzeczy kupiliśmy czujki do wszystkich pokoi mieszkalnych dzieci. Do tej pory czujka była tylko w pomieszczeniu, gdzie jest aneks jadalny, natomiast pożar wybuchł w pomieszczeniu peryferyjnym - powiedziała.
Zatrudniony do prac remontowych Wiktor nie ukrywa, że pozostało jeszcze dużo do zrobienia.
- Najgorsza była spalenizna, ale pozbywamy się tego, to schodzi. Najwięcej pracy jest w dużym pokoju - przyznał.
Pięć placówek na terenie miasta jest domem dla osiemdziesięciorga wychowanków. We wszystkich mają być instalowanej dodatkowe czujniki dymu.