Czterech Polaków zginęło w wypadku lotniczym na Alasce w Stanach Zjednoczonych. Niewielki samolot turystyczny rozbił się na zboczach góry Thunder Mountain w Parku Narodowym Denali.
Konsul honorowy RP w Anchorage Stanisław Borucki powiedział, że ekipy ratownicze odnalazły ciała ofiar katastrofy. - Helikopter doleciał i ratownicy doszli do wraku i sprawdzili, że wszyscy zginęli. To jest oficjalnie potwierdzone - powiedział Borucki.
Do wypadku doszło w sobotę, w górach, na wysokości 3300 metrów. W miejscu tym są strome zbocza przykryte lodem.
Amerykańskie władze dopiero w poniedziałek ujawniły narodowość ofiar, kiedy ratownikom udało się dotrzeć do wraku. Nie jest jasne co się stało z pilotem, trwają jego poszukiwania. Wiadomo natomiast, że zaraz po katastrofie za pomocą telefonu satelitarnego udało mu się poinformować o katastrofie i że ma ranne osoby na pokładzie. Potem połączenie się przerwało.
Maszyna spadła na strome skaliste zbocze, co utrudnia poszukiwania. Z powodu złej pogody przetransportowanie ciał na razie nie było możliwe. Konsul Borucki poinformował, że akcja ratownicza z udziałem wojskowego helikoptera zostanie wznowiona.
Do wypadku doszło w sobotę, w górach, na wysokości 3300 metrów. W miejscu tym są strome zbocza przykryte lodem.
Amerykańskie władze dopiero w poniedziałek ujawniły narodowość ofiar, kiedy ratownikom udało się dotrzeć do wraku. Nie jest jasne co się stało z pilotem, trwają jego poszukiwania. Wiadomo natomiast, że zaraz po katastrofie za pomocą telefonu satelitarnego udało mu się poinformować o katastrofie i że ma ranne osoby na pokładzie. Potem połączenie się przerwało.
Maszyna spadła na strome skaliste zbocze, co utrudnia poszukiwania. Z powodu złej pogody przetransportowanie ciał na razie nie było możliwe. Konsul Borucki poinformował, że akcja ratownicza z udziałem wojskowego helikoptera zostanie wznowiona.